Jak najdalej od ludzi - tylko tak można uciec z niewoli. Nocą, omijając osady, wsie i wszelkie ślady ludzkich skupisk. Dziadek Michała Iwanowskiego Anatol i jego brat Witek w 1945 roku uciekli z sowieckiego obozu w Kałudze, 200 km od Moskwy. Przebyli 2000 km na piechotę i wkradając się do towarowych wagonów. Po dotarciu do rodzinnego domu pod Wilnem dowiedzieli się, że ich rodzinę wysiedlono na tzw. Ziemie Odzyskane. Uciekinierom podróż zajęła ok. 12 tygodni. Przebyli trasę z Kaługi, przez okolice Homla, Baranowicz, Lidy, Wilna, przez Mazowsze, aż do Wrocławia.
Artysta postanowił przebyć tę samą trasę ze swoim aparatem fotograficznym. Bazował na mapie stworzonej przez Witka. W pierwotnym założeniu samotna wędrówka miała zbliżyć artystę do dziadka. Ostatecznie stała się dziesięciotygodniową medytacją nad siłą ludzkiego ducha i wolą życia.
Michał Iwanowski urodził się w 1977 roku. Pochodzi z Wrocławia, mieszka i pracuje w walijskim Cardiff. Fotograficzny freelancer. W swojej twórczości zajmuje się relacją pamięci i jej relacji z obrazem fotograficznym.
W 2009 roku otrzymał nagrodę "Emerging Photographer" przyznawaną przez kanadyjską Magenta Foundation. Nominowany i nagradzany w międzynarodowych plebiscytach, m.in. laureat British Journal of Photography w ramach projektu Assistance Award. Uczestnik licznych wystaw indywidualnych i zbiorowych. Jego prace szeroko komentowały międzynarodowe media, takie jak "Guardian", BBC, "FK Magazine" czy "Wired".
W tym roku dużym echem odbił się jego kolejny projekt. Zrealizował postulat anonimowego graffiti, które zobaczył w Cardiff, nawołującego: "Go home, Polish". Odbył więc pieszą podróż z Cardiff do Wrocławia, zadając napotkanym po drodze osobom pytanie: "Gdzie jest dom?".
Wystawę można oglądać do piątku (14.12) na Rynku Kościuszki - stanęła naprzeciwko Centrum Astoria.
Zobacz też: Plenerowa wystawa fotografii "Clear of people"
anna.d@bialystokonline.pl