- Pan prezydent ma od 10 lat wynagrodzenie na najwyższej granicy - przypomina radny PiS Krzysztof Stawnicki. - Dochodzą nas głosy, że władzę w mieście ma pierwszy wiceprezydent, bo pana prezydenta ciągle nie ma. Ponadto prezydent drugi raz nie uzyskał absolutorium - argumentuje.
Stawnicki, w imieniu całego klubu PiS, podnosił, że Tadeusz Truskolaski nie zasługuje na najwyższe wynagrodzenie, jakie mu ustawowo może przysługiwać, bo jego "wkład pracy dla naszego miasta jest niezadowalający". Stąd pomysł na uchwałę ws. cięcia pensji dla Tadeusza Truskolaskiego.
Uchwała ta została włączona do porządku obrad poniedziałkowej sesji rady miasta. Na razie jeszcze nad nią nie głosowano, gdyż obrady podzielono na 2 części. Ma się to odbyć, gdy będzie obecny sam zainteresowany.
Włodarza miasta broniła radna Anna Augustyn, szefowa prezydenckiego klubu w radzie miasta. Zaznaczyła, że nie widzi powodów, by pensję obniżać.
- To kolejne zagranie przeciwko prezydentowi. To typowy atak polityczny - oceniała.
Augustyn dodała też, że ponad 50 tys. białostoczan, którzy w wyborach głosowali na Truskolaskiego, są z jego rządów zadowoleni i widzą rozwój miasta.
Przedstawiciele PiS nie mówili, o jaką kwotę chcą obniżyć prezydencką wypłatę. W tej chwili sięga ona blisko 13 tys. zł brutto - to maksimum, jakie przewidziane jest na ten rok za pracę w samorządzie. Składają się na nią podstawa i dodatki: funkcyjny, specjalny oraz za wysługę lat. Zgodnie z przepisami włodarz takiego miasta jak Białystok może mieć wynagrodzenie zasadnicze sięgające od 4800 do 6200 zł i dodatek funkcyjny do 2100 zł. Radni mogą przyznać prezydentowi najniższą podstawę oraz zmniejszyć dodatek funkcyjny, a także specjalny, który wynosi od 20 do 40% podstawy. Dla całej wypłaty cięcie może równać się około 3000 zł.
ewelina.s@bialystokonline.pl