Jak to się stało, że zaczęłaś uprawiać akurat tę dyscyplinę sportu?
Wszystko zaczęło się w szkole podstawowej. Trafiłam do klasy sportowej ZSS w Supraślu. Początkowo poza narciarstwem trenowałam również inne dyscypliny, ale biegi narciarskie stały się moją pasją i sposobem na życie.
Co jest najważniejsze w uprawianiu biegów narciarskich? Liczy się tylko przygotowanie fizyczne czy psychika też ma tutaj duże znaczenie?
Jak w każdym sporcie psychika odgrywa bardzo dużą rolę. Myślę, że jest równie ważna jak przygotowanie fizyczne. Biegi narciarskie są bardzo specyficzną dyscypliną. W momencie walki z zawodnikami będącymi na podobnym poziomie kluczowa jest wiara we własne możliwości, odpowiednia taktyka, reakcja na panujące na trasie warunki, często również umiejętność przezwyciężenia bólu i zmęczenia. Kolejna kwestia to sprzęt oraz odpowiednie przygotowanie nart.
Przed kilkoma dniami zanotowałaś duży sukces. Dwa złote medale i jeden srebrny na Młodzieżowych Mistrzostwach Polski. Kolejny krok w rozwoju. Powstała już w domu mała gablotka na trofea?
Nie, w tym momencie nie przywiązuję do tego wagi. Jestem zadowolona z ostatnich biegów, ale mam przed sobą nadal dużo pracy i przygotowania do najbliższych, jeszcze ważniejszych startów. Swoją uwagę staram się skupić właśnie na tym.
Studiujesz na kierunku dietetyka. Wiedza zdobyta na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku przydaje się podczas przygotowań do zawodów i już po ukończonym biegu, kiedy organizm wymaga regeneracji?
Jeśli chodzi o przygotowania i regenerację, bazuję na wiedzy zdobytej z innych źródeł.
Dietetyka i medycyna naturalna są jedną z moich pasji. Na uczelni uzyskuję innego typu wiedzę.
Ciągłe wyjazdy, treningi i do tego studia. Jak widać, da się to wszystko jakoś pogodzić. Emilia Romanowicz ma czas na chwilę odpoczynku?
Mówiąc szczerze, z pogodzeniem wszystkiego bywa różnie. Głównie przez panujący system, który nie przewiduje studentów rozwijających się poza kierunkiem studiów.
Możliwość spokojnego studiowania brzmi pięknie, ale niestety w praktyce wygląda to inaczej. Lubię aktywnie spędzać czas. Bardziej męczy mnie bierność. Odpoczywam więc w nocy, a dzień staram się wykorzystać jak najlepiej.
Mieszkasz w Supraślu. Można powiedzieć, że powoli stajesz się wizytówką tego miasta. Jak się do tego odniesiesz?
W Supraślu bywam raczej gościnnie, szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych.
Chętnie reprezentuję Supraśl i podkreślam ten fakt, ale nie czuję się wizytówką miasta.
cezary.m@bialystokonline.pl