Chodzi o pracowników sezonowych, którzy przyjeżdżają przede wszystkim z Ukrainy i Białorusi. I tak na przykład na plantacji borówki we wsi Białousy koło Janowa jest ich łącznie 900. Nieco o połowę więcej, bo 500 osób jest zatrudnionych na drugiej plantacji Jerzego Wilczewskego w kolonii Słoja.
Tuż po przyjeździe do gospodarstwa obcokrajowcy poddawani są 14 dniowej kwarantannie. Nie wpływa to jednak na ich pracę, bowiem mogą przemieszczać się na terenie gospodarstwa, a wymazy pod kątem koronawirusa systematycznie są od nich pobierane. Właściciele plantacji nie są obciążeni kosztami związanymi z badaniami. Ten obowiązek przypada na państwo.
Podczas pracy na polu, pracownicy nie mają obowiązku noszenia maseczek, ale zobowiązani są do utrzymywania dystansu społecznego. W maseczkach muszą pracować brygadzistki i kontrolerki.
- Tutaj mamy bardzo duże przewidywane skupisko pracowników sezonowych, bo pewnie w założeniu jest powyżej 2 tys. osób. Biorąc pod uwagę konieczność pomocy w rolnictwie dla właścicieli takich dużych gospodarstw, plantatorów dokonane zostały na szczeblu centralnym ustalenia dotyczące procesu zapewnienia bezpieczeństwa sanitarnego właśnie w takich gospodarstwach – podkreśla wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski.
angelika.dorf@bialystokonline.pl