Tę niecodzienną sytuację dokładnie opisał Jan Wolski - nauczyciel ówczesnego białostockiego gimnazjum. Relacja ukazała się na łamach Dziennika Wileńskiego. Zgodnie z tym, co czytamy w opisie, mieszkńcy Fast i okolic byli bardzo przerażeni, ale jednocześnie zadziwieni tym zajwiskiem.
Na uznanie zasługuje dociekliwość i obeznanie z tematyką Jana Wolskiego. Swoją relację pisał przecież w 1827 roku, kiedy jeszcze teorie kosmicznego pochodzenia meteorytów nie były tak rozpowszechnione. Jego hipotetyczny opis zjawiska spadku jest bardzo bliski rzeczywistym procesom.
Opis okoliczności spadku wg Jana Wolskiego (pisownia oryginalna):
(…) Dnia 23 września* 1827 r. (w piątek) między godziną 9 a 10 rano, gdy po większej części mieszkańcy wsi Fastów zajęci byli wybieraniem warzywa w ogrodach, dała się słyszeć wielka eksplozja w powietrzu wcale wypogodzonym i naraz wiele innych powtórzonych jakby wystrzałów karabinowych, co zwróciło uwagę obecnych na ogrodach i w różnych miejscach na polu pracujących ludzi, po czym nastąpił mocny świst połączony z dźwiękiem ciał szybko spadających i silne uderzenia w kilku miejscach o ziemię. Zjawisko to zatrwożyło na czas niejaki wszystkich ludzi, ale po przejściu strachu, kiedy jeden z nich odważył się zbliżyć do miejsca spadku i podjął kamień czarny i ukazał skupionemu ludowi, ten ośmielony rozbiegł się na inne przez podniesiony pył zanotowane miejsca i poznachodził podobne kamienie. Za świadectwem ledwo nie całej wsi mieszkańców, spadło wiele innych kamieni na błota i rzekę Supraśl pod samą wsią płynącą. Postać zewnętrzna mniej więcej kulista, powierzchnia nierówna, czarna, lśniącą się lawą pokryta, masa wewnętrzna popielata, mocno przepalona, krucha, wejrzenie pumeksu zbitego mająca, kryształami oliwinów i chlorytu przecięta, odłam drobno ziarnisty, nierówny, ciężkość gatunkowa mierna. (…)
Swoją relację Wolski kończy tak:
(…) Wątpliwości nie ulega, że one się przez ogień utworzyły, i że wielka bryła spadła z bardzo znaczney wysokości, (może i z Xsiężyca); dostawszy się zaś do zagęszczoney atmosfery, dla chyżości i tarcia rozpaliła się i pękła. Ztąd powstała pierwsza silna explozya o kilka mil na około słyszana, po czém nastąpiły cząstkowe pękania, podobne do wystrzałów karabinowych, z czego zrobił się huk i szum w powietrzu: że zaś ciepło bardzo wielkie bydź musiało, przeto powierzchnia ich stopiła się i całkowicie lawą się oblała. Wszystko to już stało się w niewielkiey odległości od ziemi: gdyż obecni, przerażeni byli wystrzałami i świstem (podług ich wyrażenia) jakby muzykalnym nad ich głowami: poczém natychmiast kamienie spadać zaczęły.
Meteoryt o nazwie "Białystok"
Do dzisiaj zachowało się niewiele tych meteorytów. Wiele spadających okazów trafiło w błota i rzekę Supraśl. Naukowcy po latach ustalili, że kosmiczne odłamki pochodziły z planetoidy Westa. Szacuje się, że łączna ilość meteorytów, które udało się znaleźć, posiada masę 4 kg.
Od czasu tamtych wydarzeń w Polsce znajduje się zaledwie kilka okruchów o łącznej wadze poniżej 20 gram, z czego większość w zbiorach prywatnych. Jedyny okaz, noszący zresztą nazwę "Białystok" i udostępniony na widok publiczny znajduje się w Muzeum Ziemi w Warszawie. Waży zaledwie 4 gramy. Większe fragmenty znajdują się w zbiorach muzeum w Berlinie i Wiedniu.
*Rozbieżność dat wynika ze stosowania kalendarza juliańskiego. Białystok w tamtym czasie znajdował się pod zaborem rosyjskim. Dlatego też 23 września to tak naprawdę 5 października. Stosowania kalendarza juliańskiego zaprzestano w 1915 roku.
24@bialystokonline.pl