Tragiczne zdarzenie sprzed lat
Zdarzenie miało miejsce w Wielkanoc 2012 roku. Wówczas bracia K. udali się do jednego z klubów znajdujących się przy ul. Lipowej. Z powodu sprzeczki z dziewczynami mężczyźni zostali wyproszeni przez ochroniarzy. Przy wyjściu doszło jednak do przepychanki. 24-latek chciał wrócić na salę, jednak jeden z bramkarzy nie pozwolił mu na to i uderzył go mocno w twarz. Chłopak upadł na kamienne płyty chodnika, uderzył w nie głową i w wyniku tego stracił przytomność.
Znajdujący się tam ochroniarze, zamiast wezwać pomoc, wciągnęli nieprzytomnego mężczyznę do klubu, co później obrońca jednego z nich próbował tłumaczyć jako "nieudolną próbę udzielenia pomocy".
- Zważywszy na sposób, w jaki ofiara została wciągnięta do klubu, a następnie wyrzucona ponownie na chodnik, nie można tego uznać za nieudolną formę udzielenia pomocy – uważa sędzia. - Stwierdzenie stanu zdrowia pokrzywdzonego nie wymagało też specjalistycznej wiedzy medycznej. Każdy widział, że mężczyzna jest nieprzytomny i wymiotuje, nie ma z nim kontaktu, a jego stan nie ulega żadnej poprawie. Mimo to ochroniarze nie podjęli żadnych działań, które mogłyby zmniejszyć niebezpieczeństwo – dodaje.
Ochroniarze ostatecznie uznani za winnych
Początkowo ochroniarze zostali uniewinnieni od zarzutu nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu mężczyźnie, który w wyniku poniesionych wówczas obrażeń zmarł (jeden z bramkarzy został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci). Sprawa trafiła jednak do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, który nakazał ponowne zbadanie sprawy. Następnie mężczyźni, za brak reakcji, usłyszeli kary w zawieszeniu. Trzech ochroniarzy złożyło jednak apelację, domagając się uniewinnienia. Sąd postanowił je jednak oddalić i utrzymał kary od 3 do 6 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2-3 lata.
- Tłumaczenia oskarżonych były różne. Sąd rozumie, że każdy może przedstawiać swoją wersję wydarzeń, jednak musi posiłkować się dowodami – mówi sędzia. - W zachowaniu oskarżonych zabrakło wyobraźni, racjonalnego i logicznego myślenia, przewidywania skutków swoich zachowań i niezrozumienia roli, w jakiej się oni znaleźli w dniu 8 kwietnia 2012 roku. Przecież wszyscy oskarżeni znajdowali się tam jako ochrona tego klubu. Ochrona nie tylko w rozumieniu jako ochrona budynku, mienia czy spokoju podczas trwania imprezy, ale przede wszystkim mieli za zadanie zapewnienie bezpieczeństwa ludzi tam przebywających. Oskarżeni w ocenie sądu jakby o tym obowiązku zupełnie zapomnieli - argumentowała sędzia.
Wyrok jest prawomocny i podlega wykonaniu.
justyna.f@bialystokonline.pl