- Nie spodziewamy się dużych problemów - mówi Bogusław Prokop, dyrektor Białostockiej Komunikacji Miejskiej.
Według jego opinii klikanie e-kartą po wejściu do autobusu nie będzie uciążliwe dla pasażerów, bo ponad 90% z nich już to robi. Problem leży jednak w tym, że nieregularnie. Niektórzy podróżujący przykładają na przykład swój bilet do czytnika tylko raz w miesiącu. Teraz będą to musieli robić za każdym razem. Jeśli nie, w razie kontroli zapłacą mandat.
Kara na niekilkanie będzie równa tej, jaką przedtem płacili pasażerowie z wykupionym biletem, ale nie mający go przy sobie, czyli 10 zł. Warunek jest jednak jeden - musi ona być opłacona w ciągu 7 dni. Po upływie tygodnia nieklikający zapłacą już 30 zł, a po 30 dniach od daty wystawienia mandatu - 200 zł.
Według Bogusława Prokopa klikanie ma służyć swojego rodzaju kontroli społecznej - teraz wszyscy pasażerowie będą wiedzieć kto jedzie na gapę. Ważniejszy powód to zbieranie materiału do badań i analiz. Ma on pomóc w przyszłości projektować lepsze linie komunikacyjne i dostosowywać liczbę i wielkość autobusów do potrzeb pasażerów.
W każdym autobusie krótkim znajdują się 4 czytniki do e-kart (po jednym na końcu i dwa na środku). W pojazdach przegłubowych jest ich 6.
W tej chwili dla białostoczan i mieszkańców okolicznych miejscowości wydano blisko 90 tys. e-kart imiennych oraz 30 tys. na okaziciela.