Białystok zły, a po chwili Białystok dobry
Poruszając się autem po stolicy Podlasia - zwłaszcza w okolicach godz. 8.00 czy 15.00 - łatwo jest stracić cierpliwość. Płynnej jazdy bowiem brak, gdyż na drogach króluje zmora wszystkich kierowców, zjawa nieczysta, utrapienie przebrzydłe, czyli krótko mówiąc korek. Sytuacji nie poprawiają liczne remonty ulic, ale cała złość ginie, gdy zostaniemy zmuszeni udać się do innego miasta, np. do Warszawy. Tam oczywiście przyjdzie nam postać za innymi samochodami jeszcze dłużej i to nie tylko rano czy po południu. Wtedy to do głowy przychodzi myśl, że po tym Białymstoku wcale tak koszmarnie się nie jeździ.
A trzeba zaznaczyć, że stolica Polski nie jest najbardziej zakorkowanym miastem w kraju nad Wisłą. Na szczycie tego niechlubnego rankingu znajduje się Łódź, która to okupuje wysoką lokatę także w zestawieniu obejmującym cały świat (15. miejsce). Więcej życia stojąc w korkach, niż w Warszawie, traci się też w Krakowie (26. lokata na świecie) i Poznaniu (33. pozycja w rankingu globalnym). Przynajmniej tak wypada to wszystko w raporcie TomTom Traffic Index za rok 2018.
Nie ma na co narzekać. W 180 miejscach na świecie ludzie mają gorzej
Na 181. miejscu w rankingu najbardziej zakorkowanych miast świata jest Białystok. Tragedii więc nie ma. Według danych TomToma mieszkańcy stolicy Podlasia do 30 minut jazdy o poranku muszą doliczyć 12 minut stania w korkach. Po południu ten stosunek prezentuje się na poziomie 30 do 14. W Polsce dłużej za innymi autami muszą stać na drogach osoby żyjące nie tylko w Łodzi, Krakowie, Poznaniu i Warszawie, ależ też we Wrocławiu, Bydgoszczy, Trójmieście, Szczecinie oraz Lublinie.
W 2018 r. najniższe zatłoczenie na białostockich ulicach miało miejsce 25 grudnia. Najwyższe? 17 stycznia.
Najbardziej zakorkowanym miastem świata niezmiennie jest Mumbaj (dawniej Bombaj). Prym w Europie wiedzie Moskwa.
rafal.zuk@bialystokonline.pl