Jest to niezwykle poruszająca powieść o dramatach ludzi dotkniętych tragedią czarnobylską, a także o ludziach biorących udział w akcji ratowniczej przy wybuchu reaktora. To nie tylko relacja o największym kataklizmie technologicznym XX wieku, ale także metafora rozpadającego się w tym czasie imperium radzieckiego.
Z wycieczką w Muzeum Czarnobyla
- Proszę utworzyć kolejkę, a każdy obejrzy eksponaty bez tłoku i napromieniuje się na pamiątkę - zwraca się do zwiedzających Muzeum Czarnobyla komsomołka.
Mamy tu kafle z pieca, który pogrzebano, napromieniowane drzwi - rodzinną relikwię odebraną mężczyźnie, grzebień z resztą włosów, czyli grzebień "człowieka przedczarnobylskiego".
Poczęstunek? Czekają płody skażonej ziemi - pomidory, ogórki, grzyby, fasola, chleb wypiekany z napromieniowanego zboża, masło, samogon, kiełbasa, słonina! Wszystko można kupić w muzealnym sklepiku, a także na stronie www.czarnobylsmacznego.by. Warto mieć coś, co rozświetli promiennym blaskiem...
To jedna ze scen, którą mogliśmy obejrzeć podczas próby medialnej czytania performatywnego. Będzie to jego polska prapremiera.
- "Czarnobylska modlitwa" to chyba pierwsza tak obficie dokumentująca tragedię czarnobylską książka - mówi Dana Łukasińska, autorka adaptacji oraz kierownik literacki Teatru Dramatycznego.
Dwadzieścia lat po katastrofie Swietłana Aleksijewicz wróciła do Czarnobyla. Rozmawiała z ludźmi, dla których ten dzień był końcem świata, którzy żyć nie powinni, ale przeżyli i żyją, bo żyć trzeba. Opowiedzieli jej o tym, co się wtedy wydarzyło, i o tym, co jest tam dziś, m.in. o ponad dwóch milionach Białorusinów, których zapomniano przesiedlić poza strefę skażoną. Łukasińska przyznała, że praca nad tekstem była dla niej spotkaniem z przeszłością i zderzeniem z mitem Czarnobyla. Ta katastrofa pokazała rozpad radzieckiego imperium, ale też tragedię pojedynczego człowieka.
- To także opowieść o holocauście natury - podkreśla Dana Łukasińska. - Uśmiercone miliony zwierząt, pogrzebana ziemia. Zwierzęta nie mogły się nikomu poskarżyć. To mnie najbardziej poruszyło w tekście.
Nowa forma scenicznego przekazu
- Najważniejszy w tej książce wydał mi się podtytuł "Kronika przyszłości" - podkreśla Agnieszka Korytkowska-Mazur, reżyser "Czarnobylskiej modlitwy", dyrektor Teatru Dramatycznego. - To jest kronika tego, kim teraz jest homo sovieticus. Powołujemy wprawdzie Muzeum Czarnobyla, ale mamy do czynienia z bardzo współczesnym tekstem. Próbujemy uporać się z kliszami.
Reżyserka wybrała formę czytania performatywnego, dzięki któremu możliwe jest poszukiwanie i dotykanie języka teatralnego. Zależało jej, by nie był on ani werystyczny, ani sentymentalny, ani epatujący horrorem. Duże znaczenie ma też proces twórczy.
- Pierwszy raz zetknę się z widzami w "twórczej niegotowości", niejako przyłapany na pewnym etapie pracy - do nowej formy scenicznego przekazu odnosi się Bernard Maciej Bania, który wciela się w rolę Pilota Nuklearnej Wycieczki.
W obsadzie znaleźli się także: Monika Zaborska-Wróblewska, Piotr Szekowski, Krzysztof Ławniczak, Agnieszka Możejko-Szekowska, Aleksandra Maj, Dorota Radomska, Jolanta Borowska oraz gościnnie Mateusz Witczuk, Łukasz Węgrzynowski i Barbara Pigoń. Usłyszymy także Chór Bab złożony z uczestniczek Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Scenografię i kostiumy przygotowała Martyna Dworakowska. Autorem muzyki jest Paweł Betley, choreografii - Maciej Zakliczyński, a wizualizacji - Sylwek Łuczak i Ula Milanowska.
Premiera "Czarnobylskiej modlitwy" w sobotę o godz. 19 na dużej scenie. Kolejny spektakl w niedzielę.
anna.d@bialystokonline.pl