Mont Blanc. Sierpień 2003fot. G. Gawryluk
Dzień 4: Plan na dziś: atak na..., nie - przeżyć burzę! Burza zaczęła się około 23. Co tu dużo pisać. Było bardzo źle. Huraganowy wiatr i dużo, dużo śniegu! Nawet nie zmrużyliśmy oka. Już nie myśleliśmy o atakowaniu góry ale o przeżyciu nocy. Plany natychmiast się zmieniły. Jak tylko przestanie padać pakujemy się i schodzimy. Trwaliśmy tak targani losem w mokrych śpiworach w namiocie coraz bardziej przygniatanym przez padający śnieg. Burza skończyła się około 5. Wstaliśmy o 6. Czuliśmy się fatalnie.
Dzień 4: Plan na dziś: atak na..., nie - przeżyć burzę! Burza zaczęła się około 23. Co tu dużo pisać. Było bardzo źle. Huraganowy wiatr i dużo, dużo śniegu! Nawet nie zmrużyliśmy oka. Już nie myśleliśmy o atakowaniu góry ale o przeżyciu nocy. Plany natychmiast się zmieniły. Jak tylko przestanie padać pakujemy się i schodzimy. Trwaliśmy tak targani losem w mokrych śpiworach w namiocie coraz bardziej przygniatanym przez padający śnieg. Burza skończyła się około 5. Wstaliśmy o 6. Czuliśmy się fatalnie.