Duma z białostoczan
Młodzież Wszechpolska była jednym z organizatorów czuwania przed pomnikiem "Obrońców Białostocczyzny", z którego w stronę uczestników Marszu Równości poleciały pierwsze obelgi. Wszechpolacy są jednak ukontentowani sobotnią postawą białostoczan, którzy sprzeciwiali się marszowi.
- Bardzo nas cieszy, że białostoczanie pokazali taki odzew przeciwko Marszowi Równości. Uważamy, że wszystkie te wydarzenia, oprócz tych, na których była przemoc, były pozytywne. Między innymi tak duża ilość zgłoszonych zgromadzeń, tak dużo ludzi zebranych na placu NZS i na trasie marszu. Jesteśmy z tego zadowoleni - mówi Kamil Sienicki z białostockiej Młodzieży Wszechpolskiej.
Odnieśli się również do poniedziałkowej konferencji prasowej Tadeusz Truskolaskiego, który potępił akty przemocy wobec uczestników marszu i próby jego blokowania, a także zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa przez marszałka województwa Artura Kosickiego, dyrektora jego biura Roberta Jabłońskiego, radnego wojewódzkiego PiS Sebastiana Łukaszewicza oraz radnego miejskiego PiS Henryka Dębowskiego. Krytycznie skomentował również decyzję sądu, który pozwolił na zgromadzenie przed pomnikiem, mimo że było ono bliżej niż 100 metrów od Marszu Równości.
- Według nas był to festiwal umywania rąk. Pan prezydent obwinił wszystkich od marszałka, przez radnych, po mnie. Uważamy, że jest to karygodne z tego powodu, że pan prezydent powiedział, że zgromadzenie, które odbyło się tutaj, a którego byłem organizatorem, spowodowało tak dużą ilość osób na placu NZS. Moim zdaniem ludzie zebrali się, ponieważ oburza ich temat marszu, a nie samo zgromadzenie – mówi Kamil Sienicki, który był organizatorem czuwania przed pomnikiem.
Pomagają zatrzymanym
Działacze MW nie zamierzają odnosić się do zamieszek, do których doszło na ulicach miasta, ale twierdzą, że ich członkowie nie mogli brać w nich udziału.
- Nie chcemy samych zamieszek komentować, ponieważ członkowie Młodzieży Wszechpolskiej dostali kategoryczny zakaz brania udziału w jakichkolwiek zamieszkach - zapewnia działacz MW.
Wydział prawny Młodzieży Wszechpolskiej zajmuje się pomocą osobom, które zostały zatrzymane po sobotnich zamieszkach. Twierdzą, że wielu członków Młodzieży Wszechpolskiej dostaje od soboty wiadomości i telefony z nieznanych numerów.
- Jesteśmy prawie pewni, że są to osoby związane ze środowiskiem LGBT. Między innymi dostawałam wiadomości, żebym potwierdziła zaciągnięcie kredytu. Prywatne numery naszych działaczy są udostępnianie do prywatnych firm, a jak wiemy, jest to niezgodne z prawem - mówi Katarzyna Komarowska z białostockiego koła MW.
Przeciwko profanacji, do której nie doszło
Młodzież Wszechpolska zorganizowała w sobotę dwa zgromadzenia, poza tym przed pomnikiem, także drugie na ul. Kalinowskiego, w obronie obowiązkowej matury z matematyki, przez które zablokowany został samochód z nagłośnieniem Marszu Równości, który dołączył dopiero na ul. Częstochowskiej.
- Na marsz nie chcieli się zgodzić ze względów religijnych, nie chcieliśmy, żeby jakiekolwiek wartości chrześcijańskie zostały sprofanowane. Patrząc na zdjęcia uczestników Marszu Równości, wcześniej w innych miastach Polski profanowali wartości religijne, m.in. Tęczowy Białystok zorganizował 1,5 miesiąca temu pikietę pod ratuszem, gdzie profanowali obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Na samym marszu tego nie widziałam, ale myślę, że to dlatego, że się bali - przypuszcza Katarzyna Komarowska.
Działacze Młodzieży Wszechpolskiej chcą wiedzieć, jakie koszty poniosło miasto i państwo w związku z tym, że Marsz Równości przeszedł w sobotę przez Białystok. Chcą także wiedzieć, kto zezwolił na użycie śmigłowca Straży Granicznej jako środka przymusu bezpośredniego. Ich zdaniem Tadeusz Truskolaski powinien zakazać przejścia Marszu Równości, ponieważ miał ku temu powody.
- Chcemy zapytać, dlaczego prezydent nie zakazał Marszu Równości, chociaż miał do tego wszelkie przesłanki i zaryzykował życiem i zdrowiem wielu ludzi – mówi Kamil Sienicki i dodaje: - Na terenie marszu zrobiło się po prostu niebezpiecznie, zgodnie z ustawą o zgromadzeniach publicznych, prezydent może zakazać zgromadzenia, bez względu na to, czy robią to sami uczestnicy, czy ludzie dookoła nich.
Do tego typu zarzutów prezydent odniósł się już w poniedziałek, mówiąc o tym, że uczestnicy marszu nie łamali prawa, a rozwiązanie go wcześniej niż miało to miejsce byłoby zwycięstwem bezprawia, które próbowało zablokować legalną manifestację.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl