Od 18 maja 2015 r. każdy, kto przekroczył prędkość o 50 km w terenie zabudowanym, poza mandatem i punktami karnymi, automatycznie traci prawo jazdy na 3 miesiące. Jeżeli w czasie, gdy nie ma uprawnień, ponownie wsiądzie za kółko oraz zostanie zatrzymany do kontroli, okres ten wydłuży się o kolejne 3 miesiące. Gdy to nie zadziała, kierowca może stracić uprawnienia definitywnie, co będzie wiązało się z koniecznością podejścia do egzaminu na prawo jazdy.
Najbardziej cieszącym aspektem wprowadzenia przepisu, gdzie policja za przekroczenie prędkości 50 km/h w obszarze zabudowanym zabiera prawo jazdy na 3 miesiące, jest to, że znacząco spadła liczba osób pieszych zabitych i poszkodowanych w wypadkach. Wprowadzenie tak dotkliwej kary miało być straszakiem na kierowców, którzy łamią przepisy i znacznie przekraczają dozwoloną prędkość. Wcześniej za podobne wykroczenia groziły tylko mandaty i punkty karne, a zatrzymanie uprawnień do kierowania pojazdami mechanicznymi było ostatecznością.
Nowe przepisy wchodziły w bólach, a także z wielkim oburzeniem części kierowców. Jednak zwolenników przepisów było znacznie więcej, dlatego też po kilku tygodniach negatywne głosy były mniej słyszalne. Po wprowadzeniu przepisu w życie przybywało zatrzymanych praw jazd.
Jak podaje wojewódzka policja, od początku wprowadzenia przepisu w Podlaskiem zatrzymano 305 praw jazdy za jazdę z prędkością o 50 km/h większą niż dozwolona w terenie zabudowanym, a od początku 2016 r. uprawnienia za to wykroczenie zatrzymano 168 osobom.
Na tej podstawie możemy przypuszczać, iż nowe przepisy na dobre zadomowiły się w świadomości kierowców i raczej nikt nie ma wątpliwości, że w tej kwestii policjanci żartują lub dają jakąkolwiek taryfę ulgową.
Dane policji wskazują, że poprawie uległa też świadomość polskich kierowców, bezpieczeństwo oraz kultura jazdy.
radoslaw.malinowski@bialystokonline.pl