Zabrakło wykończenia
Stadion przy ul. Słonecznej wciąż nie jest twierdzą, gdzie przeciwnicy raz za razem gubią ligowe punkty. Już w poprzednich rozgrywkach Żółto-Czerwoni wiele razy niespodziewanie tracili oczka przed własną publicznością i w trwającym sezonie sytuacja się powtarza. Kilka tygodni temu triumf na białostockiej ziemi odniósł beniaminek z Częstochowy, a w 10. kolejce PKO Ekstraklasy Żółto-Czerwoni przegrali u siebie z Pogonią, choć do 55. minuty ich gra mogła się podobać.
- Z przebiegu gry nie powinniśmy tego meczu nawet zremisować. Do przerwy to tylko my stwarzaliśmy sobie sytuacje i już do tego momentu powinniśmy prowadzić co najmniej 2:0. Kolejnym kluczowym momentem były dwie bardzo dobre sytuacje zaraz po przerwie. Przynajmniej jedną z nich powinniśmy wykorzystać i przy wyniku 2:0 ten mecz zupełnie inaczej by wyglądał - mówił po niedzielnym starciu Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec Jagi.
Pechowy rykoszet
Po niespełna czterech kwadransach gry z białostockiego zespołu uszło jednak powietrze i to goście zaczęli dominować na murawie. Kompletna zmiana boiskowych wydarzeń nastąpiła wtedy, gdy wyrównujące trafienie zanotował Sebastian Kowalczyk.
- Przełomowym momentem była bramka wyrównująca po rykoszecie, po której nasza gra zaczęła wyglądać gorzej. Po chwili był rzut karny w niegroźnej sytuacji i Pogoń wróciła do gry, a do tej pory nie stwarzała sobie sytuacji. Rywale zaczęli się czuć coraz pewniej na boisku, a my doszliśmy do głosu przy wyniku 1:3. Wtedy było już jednak trochę za późno - mówił z rozczarowanie trener Dumy Podlasia.
W ostatnich sekundach meczu Żółto-Czerwoni dwukrotnie pokonali stojącego między słupkami gości Stipicę, ale jedna z tych bramek nie została uznana przez sędziego Bartosza Frankowskiego.
- Było też dużo kontrowersji. Nie widziałem ich w powtórkach, więc nie chcę tego oceniać. Szkoda, że ta pierwsza bramka nie została uznana, bo mielibyśmy trochę więcej czasu, żeby ten mecz przynajmniej zremisować, a tak za chwilę był koniec spotkania. Za zaangażowanie i samą grę nie mogę mieć do zawodników pretensji, natomiast zawiodła dziś skuteczność. Tych sytuacji stworzyliśmy sobie wiele, ale byliśmy nieskuteczni, przez co straciliśmy trzy punkty - zakończył swą wypowiedź Mamrot.
W następnej kolejce białostocki zespół czeka kolejne trudne spotkanie. Jagiellonia pojedzie bowiem o Wrocławia na pojedynek ze Śląskiem, który w ubiegłym sezonie dwa razy udzielił Żółto-Czerwonym solidnej lekcji futbolu.
rafal.zuk@bialystokonline.pl