W terminologii koszykarskiej "air ball", to rzut który nie trafił nawet w obręcz kosza i przeciął tylko powietrze. Inaczej niedolot. To określenie, niestety można zastosować do białostockiego lotniska. Chociaż jeszcze trafniejsze to nieodlot, bo póki co żaden samolot z niego nie odleciał.
A mieliśmy odlecieć
Od samego początku podkreślano, że jest to pas startowy z ograniczoną certyfikacją i boeingów nie ma co się tam spodziewać w najbliższym czasie, ale plany były ambitne. Autor tego tekstu, po debacie ekspertów nt. budowy wspomnianego pasa, listopadzie 2017 roku, podchodził do tematu pozytywnie i uwierzył, że pomysł lotniska lokalnego, gdzie będą mogły lądować samoloty z 50 osobami na pokładzie, daje możliwości na przyszłość. Był też przekonany do tego, że jest to lepsze rozwiązanie niż stworzenie kolejnego lotniska regionalnego, które świeciłoby pustkami, jak to w Radomiu.
Podczas tej debaty podawano przykłady małych lotnisk, które zostały przerobione i odbywają się z nich normalne loty rejsowe. Przykładem może być tu lotnisko Babimost, koło Zielonej Góry, gdzie funkcjonujący tam przewoźnik korzysta po prostu z małych samolotów. Tadeusz Truskolaski podkreślał wówczas, że docelowo Krywlany mogłyby funkcjonować na podobnych zasadach.
Jednak ta wizja oddala się. Przypomnijmy, że budowa pasa startowego zakończyła się we wrześniu 2018 roku. Powstała droga startowa 1350 m na 30 m z nawierzchnią utwardzoną z asfaltobetonu oraz droga startowa o wymiarach 840 m na 160 m pokryta trawą. Inwestycja przewidziała również utworzenie płyty, która będzie służyła do zawracania samolotów, drogi kołowania oraz płyt postojowych. Wykonano także strefę lądowania skoczków spadochronowych i niezbędną infrastrukturę techniczną wraz z oświetleniem.
Wszystko kosztowało ponad 45 mln zł. Spór o te pieniądze odbił się szerokim echem, np. radni PiS mieli wiele obiekcji i uważali, że nie powinno się wydawać tak dużych środków, na lotnisko, które nie będzie pełnoprawnym portem, mimo że 16 mln zł dołożył zarząd województwa. Eksperci podkreślali jednak, że ekonomicznie będzie to dla naszego regionu rozwiązanie o wiele lepsze niż port lotniczy.
Czekamy
Radni się zgodzili i pas powstał, ale żeby móc z niego korzystać, trzeba otrzymać certyfikację z Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Miała być to formalność, a lotnisko miało zacząć normalnie funkcjonować w ciągu kilku miesięcy od skończenia budowy. Żeby mogło się to stać, trzeba usunąć przeszkody lotnicze, czyli wyciąć – w różnych wersjach – od kilku do kilkunastu hektarów lasu Solnickiego. Do kwietnia 2019 roku decyzję o tym, gdzie i jak dużo drzew trzeba wykarczować podejmował ULC, ale potem przepisy się zmieniły i decyzja spadła na starostę, a że Białystok jest miastem na prawach powiatu, więc na Tadeusza Truskolaskiego. Na razie jednak nie ma podmiotu, który był odpowiednie analizy przeprowadził.
- Wskutek wprowadzonych zmian ustawowych do wydania decyzji wymagany jest szczegółowy geodezyjny operat pomiarowy przeszkód lotniczych zawierający ograniczenia wysokości obiektów naturalnych w rejonie lotniska dla jego parametrów po modernizacji. Powierzchnię obszaru podlegającego usunięciu naturalnych przeszkód lotniczych określi geodezyjny operat pomiarowy wraz z inwentaryzacją tych przeszkód – trwa procedura wyłonienia jego wykonawcy – informuje Eliza Bilewicz-Roszkowska z Urzędu Miasta Białystok.
Przedstawiciele magistratu dodają też, że formuła lotniska o ograniczonej certyfikacji daje możliwość stopniowego dostosowywania poziomu eksploatacji do realnego zapotrzebowania na usługi lotnicze. Niezbędne będzie etapowe uzupełnianie istniejącej infrastruktury lotniskowej. Samo nadanie certyfikacji jest też procesem, który trochę potrwa. Urząd miasta nie potrafi jednak powiedzieć, kiedy to wszystko się stanie.
Bohater filmu "Terminal" grany przez Toma Hanksa z lotniska wyjść nie mógł, białostoczanie póki co nie mogą na swoje wejść. Na ten moment, na szczęście, jego utrzymanie nie generuje kosztów dla budżetu.
Pod koniec zeszłego roku spółka Aeropartner, która zarządza białostockim lotniskiem, miała wystąpić do ULC o możliwość korzystania z niepełnego pasa. Nikt ze strony firmy nie odpowiedział na nasze pytania, wiec nie wiemy jak się sprawa ma.
Na marginesie – potencjalna wycinka drzew, też wzbudziła spore oburzenie. Na razie, w związku z tym, że nawet nie wiadomo jak duża ma ona być, ten temat trochę ucichł. Niedawno pojawiła się nawet koncepcja, żeby wykorzystać ten teren, by umiejscowić tam cmentarz, który archidiecezja białostocka chciała stworzyć na terenie lasu Turczyńskiego. W gruncie rzeczy lepiej wyciąć jeden las niż dwa. Cmentarz nie stanowiłby przeszkody jak boiska treningowe Jagiellonii - za wysokie są choćby piłkochwyty za bramkami. Z drugiej strony lądować tuż koło nagrobków – makabra.
W Suwałkach sobie poradzili
Zdecydowanie sprawniej idzie uruchomienie właściwie bliźniaczego lotniska w Suwałkach, którego budowa skończyła się w sierpniu zeszłego roku, a niedługo potem rozpoczęła się jego certyfikacja. Proces ten miał skończyć się w pierwszej połowie 2020 roku. Tamten pas ma 1320 m długości i 30 m szerokości. Będą mogły z niego korzystać samoloty pasażerskie przewożące do 50 osób, ale również awionetki, śmigłowce, szybowce czy motolotnie. Oprócz pasa startowego zbudowana została też płyta do zawracania, płyta postojowa, droga kołowania oraz infrastruktura techniczna.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl