To miał być przede wszystkim spektakl o człowieku. Reżyser Jan Nowara nie chciał się mierzyć ze świętością Popiełuszki, ale z jego człowieczeństwem. Dlatego spektakl pokazuje wszystkie kluczowe momenty życia kapelana warszawskiej "Solidarności".
Niepozorny chłopiec zostaje kapłanem
Widzowie dowiadują się, że ks. Popiełuszko urodził się we wsi Okopy na Białostocczyźnie. Jego rodzina żyła w biedzie, ale nie głodowała. Matka na imię chłopcu dała Alfons, bo wszystkich synów nazywała imionami świętych - pozostałych Józef i Stanisław.
W dzieciństwie małomówny i niepozorny chłopiec służył jako ministrant do mszy św. w Suchowoli. Wstawał o godz. 5 rano i szedł kilka kilometrów na piechotę do kościoła. Wreszcie Popiełuszko zwykły chłopak z Białostocczyzny - wstępuje do seminarium w Warszawie. "Chcę zostać księdzem, bo mam zamiłowanie do tego zawodu" - napisał w podaniu. W seminarium zmienia imię na "Jerzy", bo Alfons źle się kojarzy. Gdy zostaje księdzem, znany jest z tego, że pomaga zwykłym ludziom. Odprawia msze św. dla robotników, staje się kapelanem warszawskiej "Solidarności". Nie w smak to ówczesnej PRL-owskiej władzy, która chce "wpajać przekonanie o aspołecznej roli księdza, ośmieszać katolickie zabobony i ograniczyć liczbę kleryków". Ksiądz jest nękany, oskarżany, trafia do więzienia. Wreszcie zostaje w perfidny sposób zamordowany.
Ofiara na prowizorycznym ołtarzu
Spektakl ma wiele mocnych momentów. Jednym z nich jest scena w wojsku, do którego Popiełuszko został powołany. Tam był poniżany i zmuszany do wyparcia się Boga. Plutonowy (Marek Tyszkiewicz) wydaje Popiełuszce komendy. "Padnij, powstań, naprzód biegiem marsz! Szybciej szeregowy Popiełuszko. Nie módl się" - pokrzykuje. Popiełuszko biega dookoła sceny, raz po raz zmieniając kierunek. Wreszcie Plutonowy każe klerykowi założyć maskę gazową i pływać w basenie. Nieważne, że młodzieniec nie ma takich umiejętności. Dostaje koło ratunkowe. Gdy Plutonowy dostrzega różaniec na palcu Popiełuszki, nakazuje mu go zdjąć. Ten nie wykonuje rozkazu.
Ciekawa jest też scena w Hucie Warszawa, kiedy Popiełuszko odprawia mszę św. dla strajkujących robotników. Szybko na brzegu sceny rośne prowizoryczny ołtarz, ustawiany jest krzyż. Pracownicy zakładu spowiadają się jeden po drugim. Ten zryw przerywają wystrzały, po scenie snują się kłęby dymu.
Wreszcie gwałtowne wejście na widownię trójki oprawców, esbeków (Sławomir Popławski, Marek Tyszkiewicz i Katarzyna Siergiej). Zastanawiają się, w jaki sposób pozbyć się niewygodnego księdza. Może uprowadzić go z pociągu lub taksówki, może upozorować wypadnięcie z pociągu lub wypadek samochodowy, a może pozostawić w dole w lesie lub zakopać żywcem? Podchodzą do ubranego jedynie w bieliznę Popiełuszki, zadają symboliczne razy i kładą na fabrycznym ołtarzu. Ofiara zostaje złożona.
Ludzkie miesza się z duchowym
"Popiełuszko" to jednak spektakl nierówny. Obok tych emocjonalnych i chwytających za serce fragmentów jest też sporo tych patetycznych. Czasem modlitwa i słowa kazań płynące ze sceny przyćmiewają teatralny wymiar przedsięwzięcia. Patosu nie brakuje też w finale, kiedy Popiełuszko zakłada "normalne" ubranie, staje przed ludźmi i mówi ostatnie słowa. Czasem warto zostawić pewne kwestie niewypowiedziane.
Twórcy zapowiadali jednak, że spektakl ma mieć charakter pasyjny - to, co ludzkie będzie się w nim przeplatać z tym, co duchowe i wzniosłe. I przeplata, ale nie działa to na korzyść sztuki. Wydaje się też, że pomysłodawcy spektaklu w zbyt skondensowanej formie (całość trwa około 70 minut) próbowali przedstawić całe życie ks. Popiełuszki. To opowieść w migawkach. Okazuje się, że część, w której Popiełuszko sprawuje posługę kapłańską zostaje potraktowana dość skrótowo. A przecież Popiełuszko zostanie zapamiętany przede wszystkim jako odprawiający msze św. za ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu.
Atutem jest skromna scenografia (Marek Mikulski). Jej główną część stanowi wysokie rusztowanie (kojarzy się ze scenografią wykorzystaną choćby w spektaklu "Antyhona"). Używane jest też oszczędne, często punktowe oświetlenie. Przy takich rozwiązaniach strzałem w dziesiątkę są wizualizacje (Maciej Mikulski), w których nie brakuje oczywiście solidarnościowych symboli, ale także postaci kardynała Stefana Wyszyńskiego czy Maksymiliana Kolbego.
Najbliższe spektakle grane będą 25 i 26 listopada.
Repertuar Teatru Dramatycznego
anna.d@bialystokonline.pl