To nie są fanaberie
Międzynarodowy Strajk Kobiet to inicjatywa zapoczątkowana w Polsce w ubiegłym roku. 8 marca, w Dzień Kobiet, w 50 krajach na całym świecie doszło do różnego rodzaju manifestacji w imię walki o prawa kobiet. W Polsce miały one miejsce w 80 miastach, w tym w Białymstoku. Na Rynek Kościuszki przyszło około tysiąca osób.
- Z jakichś powodów stoimy tu dzisiaj razem. Z jakichś powodów kobiety na całym świecie uznały, że dzisiaj jest dobra okazja, żeby zaprotestować przeciwko temu, jak są traktowane – rozpoczęła strajk Justyna Rembiszewska z Partii Razem. - Nie jesteśmy wściekłymi kobietami, które domagają się nie wiadomo czego. Nie jesteśmy kobietami, które mają fanaberię. Walczymy o swoje prawa. Chcemy równości i sprawiedliwości.
Głos mógł zabrać każdy, kto chciał. Największe poruszenie wywołało jednak wystąpienie jednej z kobiet, która wyznała, że dokonała aborcji.
- Może mnie ktoś za to zlinczuje. Nie wiem, za kim lub za czym mam być. Rozumiem kobiety i facetów. Przeżyłam już w życiu tyle, że nic mnie nie zaskoczy, ale wierzę, że jest Bóg – bo on istnieje - który nam wszystkim pomoże. Bez znaczenia, z jakiej jesteśmy religii. Trzeba kochać ludzi i wszystkich szanować – mówiła przejęta, a za swoją wypowiedź dostała gromkie brawa.
Wśród manifestujących było wielu mężczyzn, którzy przyszli wesprzeć protestujące kobiety i oni także zabierali głos.
- Nikt nie może żądać od kobiety czegokolwiek, a szczególnie tak intymnej rzeczy, jaką jest macierzyństwo. Nie można zmuszać do rodzenia dzieci. To jest barbarzyństwo – mówił jeden z mężczyzn.
Trzeba zmienić standardy
Manifestujący mieli ze sobą liczne transparenty z hasłami: "No women, no kraj", "Rząd nie ciąża - usunąć można", "Kler nie rodzi. Niech nie rządzi". Organizatorzy rozdali także czerwone kartki, które uczestnicy symbolicznie mieli pokazać dla obecnego rządu za jego działania w takich sprawach jak choćby in vitro czy aborcja. Wędrowały one także w górę podczas odczytywania kilkudziesięciu cytatów różnych osób, głównie związanych ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości lub Kościołem, odnoszących się do praw kobiet.
Przytoczono choćby niedawne słowa podlaskiego posła Jacka Żalka: "jeżeli ciąża nie rzutuje na stan zdrowia kobiety, to czym szkodzi? Że zostanie rozwiązana w sposób naturalny? Poza tym, że zwalnia kobietę z odpowiedzialności za zabicie dziecka".
Każdy taki cytat był kwitowany buczeniem i okrzykami "hańba". Manifestujący podkreślali jednak, że w strajku nie chodzi o politykę, a o to, żeby kobiety w Polsce i na całym świecie były dobrze traktowane.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek w tym kraju kobiety traktowano normalnie. Jednak, patrząc na to, co się obecnie dzieje, zaczynam się bać, że to nigdy nie nastąpi. Polska od jakiegoś czasu cofa się w rozwoju, a nie można na to pozwolić. Ja już mam swoje lata i większość tych nowych, szkodliwych praw mnie nie dotyczy, ale mam córkę, która de facto jest na proteście w Warszawie i może kiedyś będę miała wnuczkę, i chcę, żeby one żyły w państwie, które będzie je chronić, i będę chodzić na takie manifestację, póki będę miała siły lub póki coś się w tej sprawie nie ruszy. I nie mówię tu o zmianie rządu, tylko o zmianie standardów – komentowała pani Elżbieta.
Wśród postulatów strajkujących były 4 podstawowe: pełnia praw reprodukcyjnych, państwo wolne od zabobonów, wdrożenie i stosowanie Konwencji Antyprzemocowej i poprawa sytuacji ekonomicznej kobiet.
Po manifestacji, w Centrum Astoria, odbyło się spotkanie z prof. Magdaleną Środą – polską etyk i filozof.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl