Sprawa dotyczy wydarzeń z początku czerwca 2012 roku. Pracownik próbował wtedy naprawić usterkę jednej z maszyn. Po wejściu pomiędzy płytę nośnika a korpus maszyny, mężczyzna został wciągnięty i przyciśnięty przez płytę. Rannemu próbowali pomóc inni pracownicy, jednak nie byli w stanie go wyciągnąć. Dopiero wezwana na miejsce straż pożarna wydobyła rannego. Mężczyzna szybko został przewieziony do szpitala, jednak obrażenia były tak poważne, że nie dało się go uratować.
Powołani przez prokuraturę biegli z zakresu budowy maszyn stwierdzili, że to 73-letni kierownik kotłowni zdecydował o dopuszczeniu pracownika do niesprawnej maszyny. Mężczyzna został oskarżony o to, że nie dopełnił obowiązków z zakresu bhp oraz nieumyślnie spowodował śmierć 30-letniego pracownika. Oskarżony nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Mężczyźnie groziła kara nawet 5 lat pozbawienia wolności, ale sąd pierwszej instancji skazał Leopolda G. na 6 tys. grzywny. Mężczyzna nie zgadza się z wyrokiem i nadal twierdzi, że jest niewinny. Przed sądem apelacyjnym obrona oskarżonego argumentowała, że to pokrzywdzony nie zastosował się do przepisów i tutaj nie ma winy 73-latka.
Inspekcja pracy z kolei nadal utrzymuje, że jest to wina kierownika i chce utrzymania kary. W miniony weekend odbyły się oględziny maszyny, w których brał udział biegły sądowy. Na ostatniej rozprawie jako świadkowie zeznawali członkowie zarządu Pronaru.
lukasz.w@bialystokonline.pl