- Tu się wychowałam i kto wie, czy tu się nie zestarzeje - powiedziała z uśmiechem wokalistka.
Kayah zagrała w Operze i Filharmonii Podlaskiej aż dwa koncerty. Zaczęło się bardzo zmysłowo i nastrojowo. Ubrana w czarną, elegancką suknię i futro, piosenkarka tajemniczo pojawiła się na scenie. Wyznaniem miłości, piosenką "Dla mnie to skarb" zaczęła prawie dwugodzinną podróż w świat wielkich uczuć. Nikt nie potrafi tak jak Kayah zaśpiewać o namiętności, zdradzie i rozstaniu. Tytułową "Skałę", piosenkarka nazwała najbardziej dynamiczną, choć tylko na końcu, piosenkę o miłości. Wokalistce towarzyszył profesjonalny zespół muzyczny, Royal String Quartet i trzyosobowy chórek. Wielką sympatię publiczności wzbudził Nick Sincler, finalista programu "Fabryka gwiazd". Przed pojawieniem się Kayah na scenie, razem z Brettem Amazzeing, oczarowali publiczność. Nick pięknym, ciepłym głosem, a Bret magicznymi sztuczkami. Amerykański iluzjonista podróżuje po świecie i rozwesela poszkodowane dzieci. Artystka apelowała o wsparcie jego akcji wesharesmiles.com.
Pierwszą część koncertu zdominował materiał z najnowszej płyty. Z każdym utworem było coraz głębiej i szczerzej. Piosenki ze "Skały" przekazują prawdziwe emocje, są wyśpiewanym bólem serca i duszy. Bardzo ważnymi elementami tworzącym zmysłowy klimat koncertu, była gra świateł i wizualizacje. Podczas wykonywania utworu "Historia", tło stanowiły stare fotografie rodzinne Kayah. Na ekranie pojawiła się pochodząca z Białegostoku babcia artystki, a wykonanie "Bursztynowej wieży" z widokiem na wielki księżyc z lecącym czarnym gawronem, wyglądało jak kadr z niemego filmu grozy.
Od samego początku Kayah szukała kontaktu z publicznością. Wyróżniła Magdę z Częstochowy, która tańczyła na siedząco od pierwszych dźwięków koncertu. Fanka specjalnie przebyła długą drogę, by usłyszeć wokalistkę. Białostocka publiczność dopiero pokazała na co ją stać podczas przeboju sprzed lat "Na językach". Cała sala wstała i między rzędami krzeseł tańczyła, klaskała i śpiewała. Okazji do oklasków na stojąco w dalszej części koncertu nie brakowało. Kayah zaśpiewała jeszcze "Santanę", wzruszające "Dzielę na pół", by na bis zostawić "Dzień się nie skończył jeszcze".
Publiczność nie pozwalała piosenkarce zejść ze sceny. Wzruszona odbiorem zagrała na klawiszach i zaśpiewała ostatnią piosenkę dla zachwyconych fanów.
Koncert Kayah tylko potwierdził, jak wielką i profesjonalną jest artystką. Wielki ukłon w stronę zespołu muzyków, Royal String Quartetu, chórków i piosenkarki. Kayah akustycznie nie jest skałą, a prawdziwym diamentem.