Do tragedii doszło w czwartek (3.10), ok. godz. 7.00, na Morzu Śródziemnym, koło włoskiej wyspy Lampedusa. Statek, na którym przebywali uchodźcy, miał ok. 20 metrów długości. Nie wiadomo dokładnie, ile osób przebywało na pokładzie, ale spekuluje się, że mogło ich być ok. 400-500. Statek płynął z Libii – tradycyjną trasą imigrantów z Afryki na włoskie wybrzeża. Uchodźcy chcieli dostać się do Europy, w nadziei na lepsze życie.
Pół mili od brzegu, na pokładzie statku wybuchł pożar. Podejrzewa się, że to sami nielegalni imigranci podpalili koce, by dostrzegła ich straż przybrzeżna, która miałaby im pomóc dostać się na ląd. Ogień jednak szybko się rozprzestrzenił, a statek zaczął tonąć. Uchodźcy musieli skakać do wody.
Jak podają polskie media, ciała ofiar są nadal wyławiane – nie wiadomo, jaki będzie ostateczny bilans tej tragedii. Do tej pory ustalono, że 127 osób nie żyje, a ok. 250 nadal nie odnaleziono.
Katastrofa wywołała dyskusję na temat problemu uchodźców i polityki imigracyjnej. Zarówno władze Włoch, jak i sam papież stwierdzili, że wydarzenie, które miało miejsce, jest hańbą dla całej Europy.
Piątek (4.10) jest we Włoszech dniem żałoby narodowej.
marta.a@bialystokonline.pl