Jedno się nie zmienia
Tego, że obecny rok jest wyjątkowy, nikomu chyba nie trzeba udowadniać. Wyjątkowe były też tegoroczne wybory prezydenckie – czy to z powodu przesunięcia ich terminu, czy w związku z możliwościami głosowania korespondencyjnego (jedno i drugie doprowadziło do straty milionów na wydrukowane karty do głosowania, które poszły na makulaturę).
Jednak, niezależnie od tego czy wybory mamy w normalnym roku, czy w takim, w którym cały świat opanowała pandemia, jedno jest niezmienne – plakaty! Jeszcze wiele miesięcy po ich zakończeniu (druga tura ostatnich odbyła się 12 lipca) w przestrzeni miasta widać twarze kandydatów na bilbordach. Przy wyborach samorządowych, gdzie kandydatów mamy najwięcej, materiały wyborcze znikają wbrew pozorom najszybciej, bo kandydatom na radnych głupio nie posprzątać po sobie w mieście, w którym chcieli lub nawet zostali wybrani, chociaż tu też znajdują się czarne owce. Im wyższa ranga, tym zaangażowanie w posprzątanie po kampanii mniejsze. Co kandydata X czy Y, który ubiegał się o stanowisko w biurze przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, interesuje jego plakat w Białymstoku, nie mówiąc już o mniejszych miejscowościach.
Nakaz nie zawsze działa
Są przepisy powyższe sprawy regulujące i mogące nawet skutkować karami dla komitetów wyborczych, które swoich plakatów nie posprzątały. Pełnomocnicy wyborczy muszą usunąć w terminie 30 dni po dniu wyborów plakaty i hasła wyborcze oraz urządzenia ogłoszeniowe ustawione w celu prowadzenia agitacji wyborczej. Co jeśli tego nie zrobią? Samorządy, mogą zlecić zdjęcie materiałów wyborczych na koszt komitetu. Takich sytuacji w tym roku jednak nie mieliśmy w Białymstoku.
- Zarząd Dróg Miejskich Urzędu Miejskiego w Białymstoku nie usuwał na koszt komitetów wyborczych reklam wyborczych umieszczonych w pasach drogowych. Po okresie, na jaki zostały wydane zezwolenia na umieszczenie reklam, dokonano kontroli pasów drogowych, podczas której stwierdzono, że reklamy zostały usunięte informuje Anna Kowalska z Departamentu Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku. - Także do Straży Miejskiej w Białymstoku nie wpłynęło żadne zawiadomienie, dotyczące nieusunięcia plakatów, haseł wyborczych czy urządzeń ogłoszeniowych – dodaje.
Dlaczego więc nadal widzimy plakaty wyborcze, w niektórych miejscach? Bo po nowelizacji kodeksu wyborczego z 2018 roku, nie ma nakazu zdejmowania materiałów wyborczych znajdujących się na prywatnych posesjach. Tutaj interweniować można by było, gdyby plakat "uderzał w ład przestrzenny", ale głównym narzędziem, które o tym rozstrzyga w większych miastach jest tzw. uchwała krajobrazowa, a takowej w Białymstoku nie mamy i raczej mieć nie będziemy. Trzeba więc poczekać aż bilbordy, na których dzisiaj jeszcze widzimy twarze kandydatów zostaną zaklejone reklamami kiełbasy i to nie tej wyborczej.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl