Piłkarze Wisły Kraków i Śląska Wrocław zdecydowali, że wspomogą swe kluby w trudnej chwili, dlatego kilka dni temu zawodnicy wymienionych zespołów postanowili, że w najbliższym czasie będą pobierać mniejsze pensje niż zwykle, co uchroni pracodawców przed problemami i widmem bankructwa. Pójścia na podobne kompromisy nie deklarowali na razie gracze innych ekip, dlatego sprawę w swoje ręce, by kluby nie popadły podczas wymuszonej przerwy w rozgrywkach w tarapaty finansowe, wzięła rada nadzorcza Ekstraklasy SA.
- Uchwała rady nadzorczej Ekstraklasy reguluje, że kluby są uprawione do obniżenia wynagrodzenia piłkarzy o 50%, jednak do kwot nie niższych niż 10 tys. zł brutto w przypadku umów o pracę lub umów cywilnoprawnych dla zawodników nieprowadzących działalności gospodarczej oraz do 10 tys. zł netto dla piłkarzy rozliczających się z klubami na podstawie faktury VAT. Obniżki wynagrodzeń piłkarzy mają obowiązywać od 14 marca br. do minimum pierwszego meczu ligowego w Ekstraklasie rozgrywanego jako impreza masowa z udziałem publiczności, jednak nie krócej niż do zakończenia sezonu rozgrywkowego 2019/2020 lub do dnia 30 czerwca 2020 r. zależnie od tego, które z tych zdarzeń nastąpi później - czytamy w oficjalnym komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej Ekstraklasy.
Przypomnijmy, że w piątek wsparcie klubom zadeklarował również Polski Związek Piłki Nożnej (więcej: PZPN podaruje klubom z Ekstraklasy 30 mln zł. Jaki kawałek "tortu" zgarnie Jaga?), dlatego w tej chwili szefowie wielu drużyn mogą odetchnąć z ulgą. Kamień z serca spadł m.in. prezesowi Jagiellonii. Cezary Kulesza już wcześniej rozmawiał ze swoimi piłkarzami o redukcji zarobków, ale ci zwlekali z odpowiedzią na propozycję szefa Dumy Podlasia. Dzięki uchwale Ekstraklasy, teraz zawodnicy w kwestii obniżki pensji nie mają już nic do powiedzenia.
rafal.zuk@bialystokonline.pl