Priorytetem punktowanie
Duma Podlasia nie prezentuje jeszcze gry, która sprawiałaby, że ręce kibiców same składałyby się do oklasków, ale w końcu ekipa z północno-wschodniej Polski zaczęła solidnie punktować, dzięki czemu grupa mistrzowska po rundzie zasadniczej sezonu cały czas jest czymś, co znajduje się na wyciągnięcie ręki. Trener Jagi również widzi w postawie swych podopiecznych mankamenty, ale jednocześnie zaznacza, że cieszą go kolejne oczka.
- Najważniejsze po dzisiejszym meczu jest to, że mamy kolejne 3 punkty. Bardzo je doceniamy, biorąc pod uwagę fakt, że rywalizowaliśmy z mocnym zespołem, który przed 26. kolejką miał na koncie 42 oczka. Spotkanie rozpoczęliśmy trochę nerwowo. W pierwszych 30 minutach nie prezentowaliśmy się dobrze, jednak powoli, wraz z upływającym czasem, rozkręcaliśmy się. Mieliśmy kilka okazji, których nie wykorzystaliśmy. Na ten moment to kwestia braku szczęścia. Jestem zadowolony z zawodników, którzy walczyli dziś do samego końca - mówił po spotkaniu ze Śląskiem Iwajło Petew, szkoleniowiec białostoczan.
Trener Jagi zdradził też, dlaczego murawę jako pierwszy opuścił Maciej Makuszewski. Powodem była m.in. kondycja fizyczna pomocnika. Na szczęście na ławce Żółto-Czerwonych znajduje się kilku godnych zmienników, którzy w sobotę pokazali się z bardzo dobrej strony.
- Maciek Makuszewski zasygnalizował lekki ból, ale nie jest to nic poważnego. Zmiana była spowodowana tym, że później niż pozostali dołączył do naszego zespołu. Nie jest jeszcze gotowy do gry przez pełne 90 minut. Chcę pochwalić dziś zawodników, którzy weszli z ławki, bo dali dużo jakości. Mowa o Prikrylu, Imazie i Wdowiku. Jeśli chodzi o Bartka Bidę, to chcę podkreślić, że wczoraj nie czuł się jeszcze na tyle komfortowo, by otrzymać szansę gry. Pamiętajmy, że wrócił po ponad 20-dniowej przerwie, dlatego jeszcze dziś nie podjęliśmy ryzyka - oznajmił Bułgar
Faul z gatunku "miękkich"
Podczas rywalizacji Jagiellonii ze Śląskiem o wyniku przesądził wątpliwy rzut karny podyktowany za rzekomy faul na Przemysławie Mystkowskim. Większość obserwatorów jest zdania, że jedenastka nie powinna zostać podyktowana, ale trener przyjezdnych nie chciał krytykować sędziów za podjętą decyzję.
- Obejrzałem ten moment z karnym na powtórkach. Każdy na pewno ma swoje spostrzeżenia. Ja nie chcę się do tego odnosić. Moim zdaniem w naszej grze brakowało trochę piłek do przodu zagrywanych ze środka pola, choć mieliśmy sytuacje. Mecz był wyrównany, oba zespoły miały dużo pracy. Szkoda naszej okazji z drugiej połowy, gdy Płacheta dwukrotnie przegrał pojedynek z Węglarzem, a raz uderzył minimalnie obok słupka. Jeśli chodzi o debiut Cotugno, to na pewno nie był to dla niego łatwy mecz. Było widać, że w końcówce meczu był już wyczerpany - powiedział po starciu w ramach 26. kolejki Vitezslav Lavicka, szkoleniowiec Śląska.
rafal.zuk@bialystokonline.pl