Do przerwy dominacja gospodarzy
Hit, szlagier, mecz o podwyższonej temperaturze - m.in. tak określa się starcia między Jagiellonią a Legią. Niedzielna rywalizacja była wyjątkowa, bo na murawie białostockiego stadionu spotkały się jedyne polskie zespoły reprezentujące nasz kraj w europejskich pucharach. Na dodatek obie drużyny w tygodniu ograły bardzo silnych przeciwników, więc znajdowały się na fali. Mistrzowie Polski pokonali na Parken FC Kopenhagę, natomiast stołeczny klub wygrał przy Łazienkowskiej z Betisem.
Mecz lepiej rozpoczęli białostoczanie, bo to oni już w 3. minucie rywalizacji mieli stuprocentową sytuację. Przed szansą na gola stanął Afimico Pululu, który jednak nie zdołał pokonać Kacpra Tobiasza. Bramkarz Legii strzał napastnika Jagi obronił, a Jesus Imaz do dobitki niestety nie zdążył. Chwilę później Żółto-Czerwoni ponownie mogli otworzyć wynik, lecz i tym razem futbolówka do siatki nie wpadła. Po podaniu Michala Sacka w rogu pola karnego do uderzenia z pierwszej piłki doszedł Darko Churlinov, ale skrzydłowy Dumy Podlasia minimalnie się pomylił i wciąż mieliśmy bezbramkowy remis.
Mistrzowie Polski byli nakręceni, mistrzowie Polski wyglądali w ataku naprawdę dobrze, ale potem Żółto-Czerwoni doznali dużego osłabienia, bo już w 10. minucie boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Mateusz Skrzypczak. Defensor Jagiellonii zalał się łzami, bo w tym momencie wiedział już, że właśnie traci szansę na debiut w reprezentacji Polski, do której po raz pierwszy w swej karierze został powołany.
W kolejnej fazie spotkania przewagę wciąż posiadali podopieczni Adriana Siemieńca, którzy szybko odbierali futbolówkę jeszcze na połowie rywala, a jeden z takich przechwytów zakończył się bombą z dystansu w wykonaniu Afimico Pululu. Gol w tej sytuacji jednak nie padł, ponieważ fenomenalną interwencją popisał się Tobiasz, który sparował piłkę na rzut rożny. Jeszcze przed przerwą niecelne uderzenie głową wykonał Luquinhas, a następnie kontuzji mięśniowej doznał Joao Moutinho i trener Adrian Siemieniec musiał dokonać drugiej wymuszonej zmiany. Wcześniej Skrzypczaka zastąpił Dusan Stojinović, zaś za Moutinho wszedł Cezary Polak.
Wydawało się, że pierwsza połowa, mimo dużej przewagi Jagiellonii, zakończy się bezbramkowym remisem, ale tak się nie stało. Wszystko dlatego, że w 35. minucie Kacper Tobiasz źle wybił piłkę, w efekcie czego Michal Sacek natychmiast kapitalnym zagraniem uruchomił Jesusa Imaza, który w sytuacji sam na sam się nie pomylił i licznie zgromadzeni na trybunach białostoccy kibice mogli wreszcie pozwolić sobie na niepohamowany pokaz radości.
Więcej bramek w pierwszych 45 minutach już nie oglądaliśmy, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że Legia szybko wypracowała sobie okazję do wyrównania. Na szczęście strzał Morishity z obrębu szesnastki w ostatniej chwili został zablokowany.
Jaga zwolniła, a goście to wykorzystali
Druga część spotkania rozpoczęła się od natychmiastowej szarży Pululu, choć strzału z tego nie było, a w 47. minucie odpowiedziała Legia i zrobiła to naprawdę konkretnie, bo po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i główce Pankova piłka trafiła w słupek.
Mistrzowie Polski momentalnie ruszyli do ataku, dzięki czemu o mały włos nie doszło do podwyższenia rezultatu. Po prostopadłym podaniu Kubickiego i uderzeniu z 10. metra Imaza stojący w bramce gości Kacper Tobiasz musiał wznieść się na wyżyny swych umiejętności, by uchronić stołeczny zespół przed utratą drugiego gola. Kilkadziesiąt sekund później główkował jeszcze Pululu, lecz piłka powędrowała wysoko ponad poprzeczką.
Co działo się potem? W boczną siatkę z ostrego kąta trafił Luquinhas, następnie formę Abramowicza sprawdził wprowadzony po przerwie Marc Gual, w 62. minucie z dystansu wyraźnie chybił Taras Romanczuk, a za moment lekki strzał zza szesnastki wprost w Kacpra Tobiasza zaprezentował Kovacik.
Jagiellonia w pierwszej połowie miała mnóstwo sytuacji do zdobycia gola, ale wykorzystała tylko jedną i to w końcu się zemściło, bo Legia w 67. minucie przejęła futbolówkę w środku pola, która trafiła do Kacpra Chodyny, a ten dograł ją na 4. metr do Marca Guala i mieliśmy remis.
Duma Podlasia zaraz po wznowieniu gry mogła ponownie wyjść na prowadzenie, ale Jesus Imaz w niezłej sytuacji spudłował, po czym zakotłowało się pod bramką białostoczan i to zakotłowało poważnie, gdyż futbolówka po ogromnym zamieszaniu obiła słupek.
Końcówka meczu to już wymiana cios za cios. Raz atakowali jedni, a raz drudzy, lecz zdecydowanie groźniej robili to warszawianie. W 84. minucie piłkę meczową, po dograniu Guala, na nodze miał Morishita, ale jak struna wyciągnął się Sławomir Abramowicz i do zmiany rezultatu nie doszło. W hicie Jaga - Legia remis 1:1.
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:1 (1:0)
Bramki: Jesus Imaz 35 - Marc Gual 67
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak (12' Dusan Stojinović), Adrian Dieguez, Joao Moutinho (33' Cezary Polak) - Miki Villar (46' Peter Kovacik), Taras Romanczuk, Jarosław Kubicki, Darko Churlinov (83' Marcin Listkowski) - Jesus Imaz (83' Lamine Diaby-Fadiga), Afimico Pululu
Legia Warszawa: Kacper Tobiasz - Paweł Wszołek, Radovan Pankov (86' Artur Jędrzejczyk), Steve Kapuadi, Ruben Vinagre - Kacper Chodyna, Maximillian Oyedele (86' Rafał Augustyniak), Bartosz Kapustka, Ryoya Morishita (86' Wojciech Urbański), Luquinhas (68' Migouel Alfarela) - Tomac Pekhart (54' Marc Gual)
Żółte kartki: Taras Romanczuk, Jarosław Kubicki i Afimico Pululu (Jagiellonia Białystok) oraz Kacper Chodyna, Bartosz Kapustka, Kacper Tobiasz i Artur Jędrzejczyk (Legia Warszawa).
rafal.zuk@bialystokonline.pl