Filmowe Podlasie Atakuje! to akcja, która ma na celu prezentację filmów zrealizowanych przez osoby związane z Podlasiem. W tym roku zaprezentowano 14 filmów. Wśród nich były filmy dokumentalne, klipy, teledyski, animacje.
Za najlepszy film publiczność uznała realizację Michała Franczaka "Everybody Wants to go to Heaven". Jest to dokument, który opowiada o niezwykłym Festiwalu, który odbywa się co roku w wakacje nieopodal Goniądza w Dolinie Biebrzy. Na cztery sierpniowe dni i noce powstaje wspólnota osób, szukających ucieczki od rzeczywistości w odrealnionym świecie muzyki i natury. Uczestnicy wracają każdego lata na biebrzańskie łąki i przyciągają do grona nowe osoby. Przedtem jednak organizatorzy mierzą się z miesiącami pracy, walczą z czasem, pogodą i zmęczeniem. Wszystko po to, by na chwilę udać się w podróż do nieba.
Rozmawiamy z twórcą filmu, Michałem Franczakiem.
- Czy wygrana była dla Ciebie zaskoczeniem? Jak się z tym czujesz?
Michał Franczak: Tak, zdecydowanie! Mój film nie jest jeszcze opublikowany więc dotychczas okazję obejrzeć go miało niewiele osób i dopiero podczas akcji "Filmowe Podlasie Atakuje 2022" był poddawany pod ocenę publiczności. Wygrana to efekt głosów odbiorców filmu, co mnie bardzo cieszy, bo oznacza to, że udało mi się przelać emocje festiwalu "Tribalanga" w taki sposób, że trafiły także do widzów.
- Skąd pomysł na temat filmu?
Festiwal "Tribalanga" odwiedzałem kilkukrotnie, zanim zdecydowałem się na stworzenie dokumentu o tym wydarzeniu. Za każdym razem ujmowała mnie unikatowość tego wydarzenia i ludzi je odwiedzających. Zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Białegostoku powstaje na kilka dni inny świat, bardzo barwny, muzyczny i otwarty, a przede wszystkim całkowicie oderwany od codziennej rutyny. To miejsce jest odrealnione a wspólnota, jaka tam się tworzy – bardzo inkluzywna i przepełniona pozytywnymi emocjami – jest jedyna w swoim rodzaju. Ta egzotyczność i oderwanie od przyziemności spowodowało, że postanowiłem zatrzymać w kadrach ten moment i pokazać, że obok nas pojawia się raz na rok inny, mały świat, o którym wcale tak dużo osób nie ma pojęcia.
- Jak długo pracowałeś nad nim?
Nagrywanie było rozłożone praktycznie na cały rok – od zimy aż do jesieni. Najbardziej intensywny okres zaczął się już na początku maja, gdy twórcy festiwalu zaczęli prace w warsztacie, tworząc dekoracje, jakie miały pojawić się podczas wydarzenia. Przed samym festiwalem koczowałem na terenie dziesięć dni, biegając z kamerą wszędzie tam, gdzie coś się działo. A po festiwalu odwiedziłem teren jeszcze raz, by zobaczyć, jak wygląda to miejsce, gdy nikogo nie ma, są tylko dziwne konstrukcje w lesie i jesienne słońce. Najtrudniejszą częścią jednak było nie samo nagrywanie, ale montaż, który zajął kolejne trzy miesiące. Oraz wyszukiwanie odpowiedniej muzyki i załatwianie zgód od zespołów z całego świata na jej wykorzystanie w filmie.
- Co chciałeś dzięki temu filmowi przekazać?
Chciałem pokazać, że rutyna codziennego życia nie jest jedynym scenariuszem, jaki może nas czekać, że istnieją inne światy, które skupiają ludzi szukających alternatywnych ścieżek i że te drogi warto poznać, nawet, jeśli nie zdecydujemy się nimi kroczyć. Takich światów jest wiele wokół nas, małych enklaw, funkcjonujących gdzieś poza głównym nurtem, w którym dominuje hałas mediów, codziennie atakujących nas dramatami i wzbudzającymi niepokój i stres. Chciałem pokazać, ze nawet na chwilę z tego nurtu można wyjść, a nawet spotkać osoby, które postanowiły to wyjście zmienić w sposób na życie. No i że ich święto to właśnie "Tribalanga" – bardzo kolorowe, energetyczne i otwarte na wszystkich.
- Czy chcesz dalej rozwijać się w realizowaniu filmów?
Tak! Na pewno nie był to mój ostatni film, aczkolwiek jest jeszcze za wcześnie, by mówić o dalszych planach. Myślę jednak, że coś wykluje się w przyszłym roku.
- Dziękuję za rozmowę.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl