Niech mówią zawistni, że to gierki, strategie i polityka. Niech snują teorie spiskowe, że to ustawione, i że od początku było wiadomo że Jaga miszczem ma nie być. A prawda jest taka, że kawał dobrego sezonu za nami. Robota, jakiej nikt się nie spodziewał po trenerze spoza super hiper ekstra klasy. Tak przynajmniej mówią ci, którzy się znają. Tytuł był o włos, i choć skończyło się jak zwykle, jest duma. Z żółto-czerwonych barw, z tych dwudziestu tysięcy kibiców co na trybunach i pozostałych, co przy telewizorze.
Bo czy ktoś wczoraj oglądał np. "Disco Star" na Polo TV? Albo "Trudne sprawy" na ATM? No, nie! Murem za Jagą. Wczoraj między osiemnastą a dwudziestą drugą nawet satelity pokazywały żółto-czerwone plamki w tej części półkuli północnej. Kto żyw, krzyczał do ostatniej minuty "Jagaaa!", a kto sprytniejszy, to nawet wbiegł na murawę w ostatniej minucie, żeby podotykać TĘ trawę i stanąć na TEJ ziemi.
Kibice dali z siebie wszystko. Piłkarze chyba też. Było super.
Z drugiej strony:
A jednak, niedosyt pozostał. Chciałoby się więcej, bo wszyscy wiemy że na więcej nas stać. Można zwalać na sędziowską zmowę, na szemrane strategie włodarzy Jagi. Można też zwalać na prądy morskie u wybrzeży Wysp Owczych albo na wymierające gatunki afrykańskiej sawanny w okolicy Sudanu. Nic to nie da. Może zwyczajnie nie dało się lepiej? A może się dało. Nigdy się nie dowiemy.
Niedosyt pozostał. Były takie chwile, nawet wczoraj, kiedy patrzyło się na grę jak na prawdziwych mistrzów. Ale były też takie, które pasowały raczej do wicemistrzów właśnie. Chciałoby się więcej, bo było blisko. Bo było warto. Bo byłoby fajnie być miastem Mistrza Polski. Cóż, może za rok...
Ważne, że doceniamy, że świętujemy razem. Rewelacyjne było to co się działo wczoraj. Kto nie był, niech obejrzy filmiki w internecie albo zdjęcia satelitarne NASA. "Pijem, bawim się" – było. Sezon zakończony. W kolejnym będą chyba dobudowywać piętro na stadionie, bo się nie pomieścimy.
Mam rację?
24@bialystokonline.pl