Nie jest dobrze. Cały kraj ogrania smutna świecka tradycja strajkowania. Ta forma manifestowania niezadowolenia staje się powoli topowym eventem w naszej polskiej rzeczywistości. W naszej białostockiej rzeczywistości...
Na początku roku strajkowali lekarze i wszyscy chorzy musieli obejść się domowymi sposobami (nawet Ci z wysypką i zaparciem). Wcześniej nauczyciele, a potem górnicy. Opłata zapasowa za paliwo wprowadziła lekką nerwowość w firmach transportowych i w korporacjach taxi, strajk nadal wisi w powietrzu. Podobnie urażeni czują się aktorzy, których seriale zostały zniesione z ramówki tvn-u w ubiegłym roku – nie mówiąc o widzach, którzy już zapowiadają składanie wieńców pod budynkiem telewizji w każdą rocznicę zdjęcia z anteny "Mody na sukces".
Strajk nie jest już wydarzeniem wyjątkowym dla polskiej rodziny. Strajkuje dziecko, którego ojciec nie zabrał na plac zabaw w sobotę. Głodówkę rozpoczyna żona, której mąż nie kupił zielonej sukienki w białą kratę. Mąż w odpowiedzi podejmuje strajk w postaci ciągu alkoholowego, do momentu zaprzestania strajku przez żonę.
Strajkuje zima, w poważaniu mając stereotyp białej mroźnej Pani, pod stylową połyskującą pierzyną hibernującej świat aż do marca. Strajkuje Pan Ziutek – który za odśnieżanie miał dostać niezłą kaskę. Strajkuje jamnik, którego wyśmiewają rodowodowe yorki na podwórku. Strajkuje złomiarz, któremu białostocki recycling daje po kieszeni od pół roku. Wszyscy strajkujemy.
Z drugiej strony:
Można wyśmiać to, co już nam spowszedniało. Można nie zwracać uwagi albo bluzgać na zamknięte gabinety lekarskie. Można też współczuć i płakać nad losem górników – albo zajrzeć im do kieszeni i wypominać zarobki. Idź ty, albo ty – do kopalni i pracuj. Idź ty, albo ty – na medycynę i weź odpowiedzialność za ludzkie zdrowie i życie.
Każdy z nas bierze jakąś odpowiedzialność. Za pacjentów, za klientów, za wyniki sprzedaży, za równo położone batoniki w sklepie albo za wychowanie moich dzieci. Każdy z nas, aby wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafi, musi mieć ku temu warunki. I nikt nie lubi, jak mu lecą kłody pod nogi – a wiadomo, że u nas to normalka.
Miejmy szacunek dla strajkujących. Dla oburzonych. Dla tych, co mają odwagę się nie zgodzić. Dla idących wspak, pod prąd, czy jak tam – w każdym razie, inaczej. Ale bierzmy też odpowiedzialność za swój kawałek podwórka. To co robimy, róbmy najlepiej. I nieśmy słońce – optymizm i uśmiech – zamiast smrodu opon i wybitych szyb. Świata nie zmienimy – ale będziemy szczęśliwsi.
Czego sobie – i Państwu, życzę!
24@bialystokonline.pl