Witajcie w Nowej Polsce, od dziś wszystko będzie inaczej. Krowy przestaną dawać mleko, gołębie będą szczekać, no i wszystkich nas aresztują o szóstej rano. Ale nie o tym. Macie tak, że przed zmianą czasu czujecie drobny dreszczyk i budzicie się o trzeciej nad ranem całą rodziną, żeby uroczyście przestawić zegarek, a babcia odmawia specjalną formułkę i wszyscy śpiewacie piosenkę o zimie? Ja też nie.
W ogóle nie szanujemy zmiany czasu. Haloween, Walentynki, nawet Dzień Ziemniaka obchodzimy hucznie. Imprezy, przygotowania. A w sobotę, kiedy nadchodził czas zimowy, nic. Fajerwerki skradła galeria, reszta uwagi poszła na ciszę wyborczą. Czas letni odszedł zgarbiony, smutny, niedoceniony.
A według szwedzkich naukowców (i Pana Stefana z zajezdni na Składowej), zmiana czasu wpływa na zmniejszenie ilości zawałów. Przesunięcie doby w czasie oznacza również, że przestajemy się garbić i czujemy się ładniejsi. Czy ktoś zaobserwował podobne efekty w Prima Aprilis albo Tłusty Czwartek?
Od siedemnastu lat Pan Wiesław, szwagier Pana Stefana, postuluje, aby odpuścić sobie Sylwestra, a imprezę organizować dwa razu w roku – przy okazji zmiany czasu. Do dziś nie udało się zdobyć poparcia dla tego postulatu. Może jeżeli się wszyscy zmobilizujemy a Samoobrona uzyska większość konstytucyjną, kiedyś wrócimy do tego tematu.
Z drugiej strony:
Zmiana czasu jest tak samo ekscytująca jak syreny alarmowe 1 września. Owszem, są ważne, a bez nich nasze życie byłoby puste i nudne, ale to wszystko. Spełniają swoją funkcję – i już. Mamy urządzać bibę narodową z powodu zawycia syreny?
Najbardziej lajtowo do sprawy podchodzą Chińczycy. Ich państwo rozciąga się na cztery strefy czasowe, ale wszędzie obowiązuje jeden czas! I to jest dopiero awangarda. Różnica wynikająca ze stref między wschodnią a zachodnią granicą Chin to 3,5 godziny – a i tu i tu urzędowo jest ta sama pora. Tsaj-mun z Kashgaru i Khan-czeng w Shenyangu kleją trampki w tych samych godzinach.
A nas rozpieszczają tymi zmianami czasu. Bo dłużej widno, bo alergicy mają łatwiej, bo psychicznie nam lżej i mniej prądu idzie. U nas tylko Islandia zachowała zdrowy rozsądek i nie zawraca sobie gitary tymi głupotami. My też mamy ważniejsze sprawy na głowie. W tym momencie jakieś trzydzieści procent z pięćdziesięciu procent pakuje się do wyjazdu, a czterdzieści z pięćdziesięciu – cieszy się z wyniku wyborów.
A czas? Przestawić, zapomnieć. Tyle. I do galerii, do galerii, kto jeszcze nie był!!!
24@bialystokonline.pl