Niektórzy wierzą w to, że nieznana cywilizacja podtruwa nas z kosmosu. Inni swój los kładą w ręce latającego potwora spaghetti. Kolejni za wszystkie swoje niepowodzenia obwiniają mniejszości albo kiboli. Ci, co nie mają pomysłu, wierzą we wszystko co popadnie. A ostatnio w smog. Ten właśnie potwór paraliżuje ostatnio życie w wielkich polskich aglomeracjach – jak Białystok, otwiera drzwi autobusów, kusząc darmowym przejazdem, wisi groźnie nad miastem, złowieszczo nic nie robiąc.
I nie wiadomo w końcu: jest czy go nie ma, truje czy nie, groźny czy nie tak bardzo? Zwykły białostoczanin – jak ja – nie wie właściwie, o co chodzi. Tyle lat pięknie i ładnie, i Zielone Płuca Polski, aż tu nagle okazuje się, że i Białystok, i Supraśl Zdrój, Kołaki Kościelne nawet – są skażone trującymi substancjami w ilościach setki razy przekraczających śmiertelne dawki. Nie wiadomo, co myśleć normalnie. To przez te wszystkie lata było fajnie, a teraz nagle się trujemy? Czy nie było fajnie, tylko nikt nam nic nie powiedział? Jak jest?
Polski organizm, jak wiadomo, przetrzyma więcej niż taki przeciętny europejski. Więcej promili zniesie, więcej papierosów wypali. Może dlatego nikt z nas na poważnie nie podchodzi to tematu zanieczyszczenia powietrza? Może nie ma czego się bać, a ten cały smog powisi nad miastem, popatrzy i sam się zawinie w inne strony? Kupować w końcu tę maseczkę czy nie?
Z drugiej strony:
Raporty międzynarodowych organizacji profesjonalnie zajmujących się ostrzeganiem przed różnymi niebezpieczeństwami już dawno trąbią o polskich miastach. Taki Lądek Zdrój na przykład, podobno masakrycznie zatrute ma powietrze – o wiele bardziej niż Londyn. Nic dziwnego, że lata ignorancji ze strony zwykłych użytkowników tradycyjnych pieców na węgiel musiały się wreszcie skończyć, a ekologia, wyśmiewana jako "głupia moda z Zachodu", wtapia się w codzienne nawyki.
W Białymstoku jeszcze tak tego nie widać (choć sobotnia mgła przez wielu była złowieszczo nazywana smogiem), ale faktycznie jakoś tak oddychać ciężko i powietrze jakby gęstsze. Ale chyba należy wierzyć, że ci, którzy przestrzegają przed dalszym paleniem opon i plastiku w domkach na Skorupach czy Starosielcach, mogą mieć trochę racji. Panie Andrzeju z Kleosina, Pani Zosiu z Choroszczy – czas już pomyśleć o wymianie "śmieciucha" na inny piec.
Oczywiście zawsze jest ten margines błędu. Może nic się takiego nie dzieje. Może to tylko lobby producentów kolektorów słonecznych. Ale nawet jeżeli, to w wyniku tego spisku w najgorszym razie będzie mniej mgły nad miastem i nigdy więcej nie powtórzy się darmowa opcja przejazdu autobusem. Wolę chyba takie niedogodności, niż te, które zapowiada WHO – podobno mieszkaniec zanieczyszczonego Nowego Targu wdycha średnio substancje w takiej ilości, jakby spalał tysiąc papierosów rocznie. Mnie – przeciwnika palenia – akurat ten argument przekonuje najbardziej.
A Was?
24@bialystokonline.pl