Przyszły weekend upłynie pod znakiem powyrywanych kostek chodnikowych i połamanych drzew, co będzie corocznym potwierdzeniem niesłabnącej miłości do ukochanej Ojczyzny. Znów grupa zamaskowanych niezidentyfikowanych napastników przemierzy parkingi w Centrum, celem symbolicznego ułamania lusterka bądź narysowania gwoździem na karoserii czegoś na kształt orła w koronie. 11 listopada tuż tuż.
Marsz niepodległości w oparach palonych rac, opon i dymu tytoniowego przetrwają jedynie najtwardsi, którym niestraszne są takie warunki klimatyczne – albo ci, którzy zakupili maski gazowe. Wypastowane glany same tupią już w kącie, a sklepy sportowe zwracają do hurtowni piłeczki baseballowe – bo wszystkie kije wyszły i nikt o piłkę nawet nie zapytał. Wygląda na to, że przygotowania do obchodów 11 listopada wyprzedziła tylko reklama bożonarodzeniowa T-mobile.
Jeszcze tylko zionące ogniem nienawiści transparenty, tablice opluwające taką czy inną partię – i można zaczynać. Biało–czerwone farbki do twarzy zostały jeszcze po Euro. Adrenalina sama się generuje po włączeniu wiadomości w TV, więc rozróbę czas zacząć. Czas iść na marsz – po wolną i niepodległą Polskę.
Z drugiej strony:
Cały ten agresywny scenariusz oczywiście wydarzy się 11 listopada – ale na pewno nie u nas. Nie w Białymstoku. Dlaczego? Bo to my właśnie dajemy od wielu lat przykład, że świętowanie wolności to nie krwawa jatka. To nie wyrywanie ławek, niszczenie chodników czy demolowanie wszystkiego wokół. A już na pewno – nie masakrowanie innych ludzi. Można pamiątkę nastania pokoju obchodzić pokojowo.
W Białymstoku niepodległość szanujemy, składając kwiaty pod pomnikami, śpiewając patriotyczne pieśni, podziwiając mundury i jeźdźców przypominających zwycięskie siły zbrojne. 11 listopada rozdajemy flagi, uśmiechamy się do siebie. Jesteśmy sobie bliscy. Nie tylko z powodu święta. Tacy po prostu jesteśmy. Cieniasy z nas?
Dlaczego reszta świata robi to inaczej? Czemu Warszawa płonie co roku i co roku wymaga remontu po 11 listopada? Czy to my jesteśmy zaściankiem, ciemnogrodem? Czy nie rozumiemy, że prawdziwa zabawa to połamać komuś rękę i rzucić kamieniem w witrynę sklepową? No, jakoś nie rozumiemy. I mnie to pasuje.
A Wam?
24@bialystokonline.pl