Przedwojenni dziennikarze białostoccy donosili: "Tajemniczy, dekoltowany jak praojciec Adam jegomość nawoływał z balkonu zatrudnionych przy remoncie bramy wjazdowej robotników, aby przyszli do niego wino pić i bawić się. Po upływie kilku minut nagus znikł, a jeszcze za kilka minut znów się ukazał na balkonie, i znów zapraszał do siebie robotników, urządzając przy tym rozmaite i niecenzuralne figle. Gdy tajemniczy Adam znów zaginął i ukazał się po raz trzeci, robotnicy zwrócili nań uwagę policjanta".
Burda na balkonie
"Kim był ów jegomość i co się z nim stało – powiedzieć nie możemy, albowiem na tym miejscu zapada kurtyna tajemniczości. Jak słyszeliśmy, tę hala-burdę na balkonie hotelu Ritz urządził pewien obywatel, właściciel jednego z majątków pod Goniądzem. Czy policja sporządziła stosowny protokół na tego ekshibicjonistę i pociągnęła do odpowiedzialności za skandal i obrazę moralności publicznej – to nas nie obchodzi. Ciekawi nas tylko: czy nie przeziębił się czasem wujaszek spod Goniądza trzykrotnie ukazując się na balkonie Ritza bez koszulki i portugałów?”
24@bialystokonline.pl