Czy trzeba "klikać"? Sprawa BKM znalazła się w sądzie

Fot: ESD

Sprawa dotyczy wydarzeń z grudnia 2013 roku. Pan Piotr podróżował Białostocką Komunikacją Miejską z ważnym elektronicznym biletem. Został jednak ukarany przez kontrolera za to, że przy wejściu do autobusu nie przyłożył karty do elektronicznego kasownika. Mężczyzna nie przyjął 200-złotowego mandatu, bo miał ważny bilet. Białostoczanin od wielu lat korzysta z autobusów komunikacji miejskiej i uważa, że obowiązek "klikania" przy wejściu ogranicza jego wolność. Mężczyzna zaskarżył uchwałę rady miejskiej do sądu.

Wyrok w tej sprawie sąd ogłosi 29 kwietnia.

- Procedura jest taka, że będziemy oczekiwać na pisemne uzasadnienie wyroku sądu. Do tego czasu nie będziemy go komentować - do sprawy odniósł się prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.

Truskolaski wyjaśnił, że jeśli sąd ewentualnie wydałby wyrok stwierdzający, że klikanie jest niepotrzebne, wówczas, po konsultacji z prawnikami, albo miasto go zaakceptuje, albo będzie się odwoływać. Prezydent Białegostoku po raz kolejny podkreślił, że jego zdaniem logowanie biletu to dobre rozwiązanie, stosowane w większości dużych miast europejskich. Dzięki temu każdy z pasażerów widzi, kto jeździ "na gapę".

Przypomnijmy, że obowiązek "klikania" w białostockich autobusach został wprowadzony w 2011 roku. Polega to na tym, że pasażer Białostockiej Komunikacji Miejskiej wsiadając do autobusu musi podejść do kasownika i przyłożyć do niego kartę. Jest to wymagane każdorazowo przy wejściu do pojazdu. Dzięki temu przewoźnik otrzymuje na przykład dane, ilu pasażerów podróżuje daną linią, czy który przystanek jest najbardziej przez nich oblegany. W ten sposób można zwiększać lub zmniejszać ilość autobusów kursujących w danych godzinach.

Kilka miesięcy temu na radzie miejskiej pojawił się jednak projekt nowelizujący powyższą uchwałę. Niestety nie było jeszcze głosowania w tej sprawie.