Aktualny sezon grzewczy obchodzi się z nami stosunkowo łagodnie. Od jego początku (od września 2022 r.) zapotrzebowanie na ciepło było bowiem podobne do tego z lat 2021-2022.
- Pozytywnie zaskoczył październik, bo okazał się najcieplejszym miesiącem w europejskiej historii pomiarów klimatologicznych. Sprzyjało to niewielkiemu zapotrzebowaniu na ogrzewanie. Uwagę zwraca również styczeń, podczas którego potrzebowaliśmy znacznie mniej ciepła niż w zeszłym roku czy w latach 1980-2004 - poinformował Oskar Sękowski, analityk HRE Investments.
Niestety koniec lutego a początek marca okażą się najpewniej okresem, w którym będziemy musieli mocniej rozkręcić kaloryfery. Jeśli sprawdzą się dostępne prognozy, to będziemy potrzebowali więcej ciepła niż w analogicznym miesiącu przed rokiem i to o około 15%.
- Mimo tego biorąc pod uwagę cały sezon grzewczy można stwierdzić, że potrzebujemy nieco mniej ciepła niż rok wcześniej, chociaż znacznie mniej niż w latach 1980-2004. Pogoda za oknem od kilku już lat sprzyja naszym portfelom. Tym razem też nie zawiodła. Tegoroczne zapotrzebowanie na ciepło było o około 13% mniejsze niż średnia wieloletnia. Trzeba jednak pamiętać, że przed nami jeszcze 3 miesiące sezonu grzewczego, a pogoda lubi zaskakiwać - przekazał analityk.
Pomimo tego, że bieżący sezon grzewczy jest równie łagodny co zeszłoroczny, to niestety nie mamy się co łudzić – i tak zapłacimy za ogrzewanie więcej niż przed rokiem. Szczególnie mocno mogło nas to uderzyć po kieszeni w lutym. Ten okazał się nie tylko chłodniejszy niż przed rokiem, ale też wyraźnie podrożały nośniki energii. Według styczniowych danych GUS, wszystkie nośniki energii przeciętnie zdrożały w ciągu roku o 34%.
- Najgorzej mają osoby, które do ogrzania swoich domów wykorzystują węgiel. W styczniu 2023 r. kosztował on o 83% więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Jest to spowodowane wojną toczącą się za naszą wschodnią granicą, przez którą łańcuchy dostaw surowców energetycznych zostały zupełnie przemodelowane. Jeśli do tego dodamy wzrost kosztów pozyskania surowców energetycznych oraz usług niezbędnych do bieżącej produkcji, mamy gotowy przepis na drastyczne podwyżki - stwierdził Oskar Sękowski.
W nieco lepszej sytuacji są osoby korzystające z energii cieplnej czy przykładowo energii elektrycznej. W pierwszym przypadku dane Eurostatu sugerują wzrost cen o 36%. Osoby wykorzystujące prąd do ogrzewania gospodarstw póki co muszą przygotować się na to, że za kilowatogodzinę zapłacą 23% więcej niż rok temu. Z drugiej strony, w październiku 2022 r. najmniejszy wzrost cen Eurostat raportował w przypadku gazu. Jeśli ktoś ogrzewa swój dom wykorzystując ten surowiec to póki co płaci o 17% więcej niż przed rokiem.
malwina.witkowska@bialystokonline.pl