Pierwsza połowa do zapomnienia
Jagiellonia rozpoczęła walkę w fazie ligowej Ligi Konferencji. Już na samym początku zmagań Duma Podlasia musiała zagrać z najtrudniejszym wylosowanym przeciwnikiem i to na słynnym Parken.
- Zmierzymy się z zupełnie inną skalą trudności niż ostatnio w lidze, ale patrzymy na to pozytywnie. Będziemy chcieli pokazać tutaj dobrą piłkę i powalczyć o korzystny wynik. Oczywiście jesteśmy bogatsi o doświadczenie gry z dużymi klubami w rundach eliminacyjnych - w ten sposób przed wyjazdowym starciem z FC Kopenhagą wypowiadał się Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Mecz lepiej rozpoczęli Duńczycy, bo to oni już w 3. minucie oddali dwa strzały. Pierwsza próba gospodarzy została zablokowana, a uderzenie Elyounoussiego wybronił Sławomir Abramowicz. Następnie z ofensywnym wypadem, który dał korner, wyszli Jagiellończycy, jednak po chwili piłka znów znalazła się w posiadaniu zawodników z Kopenhagi, którzy spokojnym atakiem pozycyjnym próbowali sforsować szyki obronne Dumy Podlasia. W ten sposób gospodarze nie potrafili zdobyć gola, ale wtedy z pomocą przyszły stałe fragmenty gry. Ze strzałem Lopeza z rzutu wolnego Abramowicz jeszcze sobie poradził, ale już z dośrodkowaniem z rzutu rożnego i główką Hatzidiakosa nie, dlatego od 12. minuty Żółto-Czerwoni przegrywali na Parken 0:1. Tak naprawdę za moment mogło być nawet 2:0 dla Duńczyków, lecz w ostatniej chwili jeden z defensorów Jagi zablokował płaski strzał Mohameda Elyounoussiego z obrębu szesnastki i do podwyższenia wyniku nie doszło.
Grająca bez Mateusza Skrzypczaka Jagiellonia miała spore problemy w obronie, co potwierdza sytuacja z 18. minuty. Wtedy to prostopadłe podanie za linię defensywną spowodowało, że znakomitą okazję na gola miał Kevin Diks. Na szczęście zawodnik FC Kopenhagi przeniósł piłkę nad poprzeczką i grę od własnej bramki rozpoczął Abramowicz. Z czasem mecz się jednak wyrównał. Podopieczni Adriana Siemieńca zaczęli sobie poczynać nieco śmielej, co spowodowało, że ekipa z Danii musiała myśleć już nie tylko o ataku, ale też od czasu do czasu o obronie. Gole przed przerwą jednak nie padły, a w samej końcówce pierwszej części rywalizacji znów przebudziła się drużyna z Kopenhagi, która na szczęście miała problemy z prawidłowym nastawieniem celowników. Strzałów gospodarzy nie brakowało, lecz były one niecelne.
Pululu dał potrzebny impuls, a Churlinov wprawił Parken w osłupienie
W drugiej połowie boiskowe wydarzenia początkowo wyglądały podobnie. Nadal zdecydowaną przewagę posiadali Duńczycy, więc defensywa mistrzów Polski miała ręce pełne roboty. Najpierw mocno uderzył Gocholeishvili, jednak dobrze interweniował Abramowicz, a za moment do siatki trafił Mohamed Elyounoussi, lecz sędziowie słusznie odgwizdali pozycję spaloną. Wydawało się, że drugi gol dla gospodarzy wisi w powietrzu, a tymczasem bramkę zdobyli białostoczanie. W 51. minucie piłkę z lewej strony dośrodkował Joao Moutinho, a sprytny strzał piętką oddał Afimico Pululu i kompletnie niespodziewanie mieliśmy remis.
Podrażniona FC Kopenhaga od razu ruszyła do ataku. Pod bramką Jagiellonii raz za razem się kotłowało, a w 62. minucie futbolówka w końcu znalazła się w siatce, jednak Elias Achouri pokonał Sławomira Abramowicza w sytuacji sam na sam, będąc na spalonym, więc wynik spotkania się nie zmienił. W każdym razie Duma Podlasia miała ogromne kłopoty, a czasu do ostatniego gwizdka arbitra było jeszcze sporo.
Gospodarze naciskali coraz mocniej, ale to powodowało, że pojawiały się okazje do kontrataku. Jeden z nich zakończył się świetną szarżą Pululu i uderzeniem napastnika Jagi, jednak piłka kopnięta została zbyt blisko środka bramki, w efekcie czego Trott zdołał skutecznie interweniować.
Ostatni kwadrans miał bardzo nerwowy przebieg. Nerwowy dlatego, że Duńczykom uciekał czas, a wynik wciąż z perspektywy gospodarzy był tylko remisowy. Jagiellończycy dzielnie się bronili, grali z ogromnym zaangażowaniem i taka postawa przyniosła oczekiwany skutek, bo czwartkowego meczu FC Kopenhaga nie wygrała. Ba, nie tylko nie wygrała, ale też nie zremisowała, ponieważ w 98. minucie to mistrzowie Polski zadali decydujący cios. Akcję rozpoczętą przez Tarasa Romanczuka zwieńczył Darko Churlinov, który w sytuacji sam na sam okazał się lepszy od golkipera FC Kopenhagi, dzięki czemu niespodzianka stała się faktem. Trzy punkty wracają do Białegostoku!
FC Kopenhaga - Jagiellonia Białystok 1:2 (1:0)
Bramki: Pantelis Chatzidiakos 12 - Afimico Pululu 51, Darko Churlinov 90+8
FC Kopenhaga: Nathan Trott - Giorgi Goczoleiszwili, Pantelis Chatzidiakos, Kevin Diks, Marcos Lopez - Mohamed Elyounoussi, Lukas Lerager, Thomas Delaney (37' Victor Froholdt), Magnus Mattsson (69' Andreas Cornelius), Elias Achouri (86' Oliver Højer) - Viktor Claesson (86' Gierman Onugcha)
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Michal Sacek, Dusan Stojinović, Adrian Dieguez, Joao Moutinho - Miki Villar (62' Peter Kovacik), Aurelien Nguiamba (84' Jarosław Kubicki), Marcin Listkowski (55' Tomas Silva), Jesus Imaz (46' Taras Romanczuk), Kristoffer Hansen (55' Darko Churlinov) - Afimico Pululu
Żółte kartki: Marcos Lopez i Andreas Cornelius (FC Kopenhaga) oraz Kristoffer Hansen, Aurelien Nguiamba, Michal Sacek, Tomas Silva i Sławomir Abramowicz (Jagiellonia Białystok).
rafal.zuk@bialystokonline.pl