Rośnie zainteresowanie pracą za granicą. To doskonała okazja na zobaczenie świata, poszerzenie swoich horyzontów, naukę języka w praktyce no i przede wszystkim zarobienie sporej sumy pieniędzy. Wybierając ofertę pracy należy jednak zachować zasadę ograniczonego zaufania i szczególną ostrożność.
Dość boleśnie przekonał się o tym 25-letni mieszkaniec Białegostoku. Mężczyzna odpowiedział na ogłoszenie w sprawie pracy w jednym z hoteli w Stanach Zjednoczonych. Wkrótce otrzymał informację zwrotną, że jego kandydatura została rozpatrzona pozytywnie. W wiadomości zawarte były również szczegóły warunków zatrudnienia i informacja, że jedynymi kosztami, jakie miał ponieść w związku z wyjazdem to opłaty wizowe.
Za pomocą komunikatora z mężczyzną skontaktował się rzekomy pracownik działu zatrudnienia. Nie doszło jednak do żadnej rozmowy kwalifikacyjnej. 25-latek otrzymał zaledwie kilka pytań, na które musiał odpowiedzieć w formie pisemnej.
Zgodnie z poleceniem białostoczanin przesłał rekruterowi wymagane do podpisania umowy dokumenty i opłacił wizę oraz rezerwację wizyty w ambasadzie wpłacając pieniądze na podany mu numer konta. Na jego adres mailowy przyszedł link do śledzenia przesyłki z dokumentami. Wkrótce otrzymał wiadomość, że urząd celny przechwycił przesyłkę i aby możliwy był jej odbiór należy opłacić cło. Pieniądze miał odzyskać przy odbiorze paczki. 25-latek wpłacił na podane konto 1000 euro.
Wątpliwości i podejrzliwość pojawiły się w umyśle mężczyzny gdy otrzymał on informację, że aby paczka nie przepadła musi wpłacić kolejne pieniądze. Gdy skontaktował się z hotelem, w którym miał podjąć pracę, dowiedział się, że nikt nie podpisał z nim żadnej umowy. W ambasadzie dowiedział się też, że nie zaplanowano jego wizyty.
O całej sprawie 25-latek poinformował białostocką policję. Ostatecznie, ogłoszenie o pracę, link do śledzenia paczki oraz 3500 euro znikły bezpowrotnie.
24@bialystokonline.pl