Bielscy policjanci odebrali zgłoszenie o awanturującym się pod jednym z miejskich bloków mężczyźnie. Dzwoniąca po pomoc kobieta powiedziała funkcjonariuszom, że jej mąż jest pod wpływem alkoholu. Mężczyzna szarpał ją i nie chciał pozwolić na wejście do klatki schodowej.
Na miejscu szybko zjawili się policjanci. Ustalono, że awanturujący się bielszczanin od blisko dwóch tygodni objęty jest policyjnym nakazem opuszczenia mieszkania i zakazem zbliżania się do żony oraz do miejsca jej zamieszkania. Środki te zostały podjęte w skutek stosowania przez niego przemocy domowej.
Awanturował się między innymi o obowiązki domowe
Pod koniec lutego bieżącego roku 35-latek wezwał do swojego mieszkania policję. Jak twierdził, jego żona nie wywiązywała się z obowiązków domowych i samodzielnie musiał ugotować obiad dla całej rodziny. Nastoletniej córce zarzucał, że za dużo czasu spędza przy telefonie.
Podczas interwencji policjantów, przez cały czas był pobudzony i wulgarny w stosunku do funkcjonariuszy i swojej partnerki. Mundurowi ustalili, że to nie pierwszy raz, kiedy 35-latek będąc pod wpływem alkoholu wszczynał awantury w ich mieszkaniu. Jak twierdzi jego żona, wyzywał ją, zabierał jej telefon, a nawet stosował wobec niej przemoc fizyczną.
Tym razem trafił do aresztu
Mężczyzna tłumaczył policjantom, że chciał jedynie zostawić żonie zakupy pod drzwiami jej domu. Badanie alkomatem wykazało, że miał on w swoim organizmie półtora promila alkoholu. Został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu. Usłyszał już zarzuty niestosowania się do zakazów wydanych przez funkcjonariuszy. O jego dalszym losie zadecyduje teraz sąd. Jak informują policjanci, grozi mu teraz kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
24@bialystokonline.pl