- W tym meczu zabrakło nam wszystkiego, żeby móc pokusić się o korzystny rezultat - przy pomocy tak dosadnych słów konferencję prasową po wyjazdowym starciu z Wisłą rozpoczął Bogdan Zając, trener białostockiej Jagi.
Żółto-Czerwoni mieli momenty, kiedy to ich gra wyglądała przyzwoicie, ale były to jedynie momenty. Przez większą część czasu na obiekcie przy ul. Reymonta królowali jednak gospodarze, którzy na cenny triumf zapracowali przede wszystkim wyjątkową wolą walki.
- W wielu fragmentach Wisła górowała nad nami, jeśli chodzi o cechy wolicjonalne. Przegrywaliśmy dużo piłek w środkowej strefie, wiele z nich przejmował przeciwnik. To powodowało, że później miał dużo przestrzeni i tworzył sobie sytuacje. Jeżeli chodzi o nasz zespół, to zanotowaliśmy dobre wejście w mecz, mieliśmy swoje okazje, przy których można było lepiej się zachować. Był moment, kiedy rywale stworzyli sobie dwie klarowne sytuacje, przy których naprawdę świetnie zachował się Xavier. Po przerwie znowu nieźle zaczęliśmy. Wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą, ale do czasu - dodał szkoleniowiec Dumy Podlasia.
Choć niedzielny mecz toczony był w bardzo nietypowych warunkach, to jednak stan murawy, trzeba dodać kiepski stan murawy, utrudniał grę dla obu zespołów w takim samym stopniu.
- Nie będziemy swojej gry i porażki zwalali na warunki pogodowe. Boisko nam nie pomagało, to fakt. Niemniej w wielu sytuacjach można było lepiej pograć piłką, utrzymać się przy niej, zagrać dokładniejsze podanie. Było wiele niewłaściwych wyborów, wobec czego później, zamiast stwarzać zagrożenie, oddawaliśmy piłkę rywalom. Nie będziemy się usprawiedliwiać stanem murawy - oznajmił Bogdan Zając.
Słabszy występ w Krakowie piłkarze Jagiellonii mogą bardzo szybko z pamięci swoich kibiców wymazać. Wystarczy, że Żółto-Czerwoni wygrają następny mecz. Ten, z perspektywy białostockiej fana, najważniejszy. W 17. kolejce Duma Podlasia zagra bowiem na stadionie przy ul. Słonecznej z Legią Warszawa.
rafal.zuk@bialystokonline.pl