Fani znów mogą mieć pretensje
Bogdan Zając już wiele razy na pomeczowych konferencjach udzielał odpowiedzi, które białostockim kibicom nieszczególnie się podobały. Fani Dumy Podlasia oczekują od swego zespołu walki, zwycięstw i solidnej gry przez 90 minut, natomiast szkoleniowiec Jagi często jest zadowolony nawet z jednego oczka czy poprawnej gry tylko przez połowę spotkania. Nie inaczej było i tym razem.
- Jestem zadowolony z punktu, bardzo go szanuję. Beniaminkiem jest się wtedy, kiedy awansuje się do ligi. Teraz nie traktujemy już Podbeskidzia jako beniaminka, tylko jako drużynę, która wiosną regularnie punktuje. W poprzedniej kolejce zdobyliśmy punkt z mistrzem Polski, dzisiaj z beniaminkiem, ale to nie ma żadnego znaczenia. Punkt to punkt, tym bardziej zdobyty na tak trudnym terenie - oznajmił trener białostoczan.
Takie minimalistyczne podejście, każące cieszyć się z remisu z przedostatnim zespołem w stawce, z pewnością nie sprawi, że kibice Jagiellonii z większym spokojem i zrozumieniem spojrzą na pracę wykonywaną przez Bogdana Zająca. Na szczęście szkoleniowiec żółto-czerwonej drużyny potrafi też dostrzec mankamenty w postawie swoich piłkarzy, więc jest nadzieja, że kiedyś popełniane błędy zostaną zniwelowane.
- Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando Podbeskidzia. Niefortunnie stracona bramka po stałym fragmencie gry wniosła nerwowość w nasze poczynania. Nie potrafiliśmy uporządkować naszej gry w pierwszej połowie. Wprawdzie przed przerwą było kilka dobrych akcji, ale zabrakło płynności w wykończeniu. Dobrze weszliśmy w drugą odsłonę dzisiejszego starcia. Szybko przejęliśmy inicjatywę, dociskaliśmy przeciwnika, stwarzaliśmy zagrożenie. Było kilka sytuacji, które można było lepiej rozwiązać. Była też okazja Bartka Wdowika, którą można było lepiej sfinalizować. Ponadto szkoda nieuznanej bramki, ale był tam minimalny spalony. Słowa pochwały dla zawodników, że w trudnym momencie potrafiliśmy się odbić i powalczyć o zwycięstwo - dodał trener Zając.
To był rollercoaster
Słowa opiekuna Jagi, o tym, że obie połowy meczu miały różny przebieg, potwierdził też trener gospodarzy, który stwierdził, że sobotnie spotkanie było rollercoasterem. Robert Kasperczyk zaznaczył również, że Duma Podlasia świetnie spisywała się w grze powietrznej.
- Jagiellonia na drugą połowę, od strony mentalnej, wyszła w zdecydowanie lepszej dyspozycji od nas. Przez pierwsze 10 minut Jaga była nabuzowana. Widać było, że potrafią grać w piłkę, przyspieszyć, zmieniać ciężar gry. Trochę nas pogonili i znowu trzeba było opanować środek pola, żeby zagrozić przeciwnikowi. Jagiellonia to najlepszy zespół, z którym się mierzyliśmy po względem gry w powietrzu. Zawsze najdalej drugą piłkę wygrywaliśmy, natomiast dzisiaj w powietrzu sporo przegraliśmy - przyznał szkoleniowiec gospodarzy.
W następnej kolejce PKO Ekstraklasy Jagiellonia podejmie na własnym terenie Piasta Gliwice, zaś Podbeskidzie pojedzie do Bełchatowa na spotkanie z Rakowem.
rafal.zuk@bialystokonline.pl