Walka do końca się opłaciła
- We wcześniejszych spotkaniach były bardzo duże roszady w linii obrony. Teraz zawodnicy wracają do składu, jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że ich dyspozycja nie jest optymalna. Zarówno Pavels jak i Ivan grają na charakterze. Przez dwa tygodnie nie powąchali piłki. Wyszli na murawę po to, żeby pomóc zespołowi i należą im się za to brawa. Gratulacje nie tylko zresztą dla nich, one należą się wszystkim naszym zawodnikom, którzy sercem i zaangażowaniem przepchnęli to trudne spotkanie - w ten sposób pomeczową konferencję prasową rozpoczął Bogdan Zając, trener Jagiellonii.
Szkoleniowiec Podlasian chwalił swój zespół za wolę walki i wiarę w sukces aż do ostatnich minut. Taka gra przyniosła pożądany efekt. W 90. minucie gola na 4:3 strzelił Jakov Puljić.
- Straciliśmy bramkę, po której bardzo dobrze zareagowaliśmy. Po raz kolejny pokazaliśmy, że potrafimy podnieść się po zadanym przez przeciwnika ciosie. Później dostaliśmy kolejne dwie bramki i do szatni schodziliśmy z ujemnym bilansem. Po przerwie wróciliśmy do swojej gry. Chcieliśmy grać konsekwentnie z tyłu, szukaliśmy również swoich szans w akcjach ofensywnych. Dążyliśmy do strzelania goli. Po bramce na 3:3 chcieliśmy kreować kolejne sytuacje. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że walczymy do ostatniego gwizdka, także brawo dla zawodników. Trzeba bić się o każdą piłkę i właśnie dzięki tej determinacji Jakov wskoczył przed przeciwnika i dał się sfaulować - mówił szkoleniowiec białostoczan.
Reprymenda dla Wdowika
Oczywiście Jagiellończycy nie ustrzegli się błędów, o czym świadczą aż 3 stracone gole. Najmocniej za słabą grę w defensywie oberwało się zawodnikowi z lewej strony boiska. Mowa tu o Bartłomieju Wdowiku, który zaraz po przerwie został zmieniony.
- Nie wiem, jak kto analizuje, ale my przeprowadziliśmy szybką analizę w przerwie. Bartek popełnił duży błąd przy bramce na 3:2 dla Warty, gdzie mógł zareagować, skrócić pole gry i nie byłoby bramki, nie byłoby tematu. Zaraz po przerwie popełnił taki sam błąd. Grał na spalonego, zamiast konsekwentnie kryć zawodnika. Tą też sytuację mu tłumaczyłem przy zejściu z boiska - dodał Bogdan Zając.
W następnej kolejce Jagiellonia Białystok zagra w Bełchatowie z Rakowem Częstochowa. Zespół ten po porażce ze Śląskiem Wrocław stracił pozycję lidera, co jednak nie zmienia faktu, że w starciu z ekipą prowadzoną przez Marka Papszuna faworytem będą piłkarze ze Śląska.
rafal.zuk@bialystokonline.pl