W czwartek (5.07) Sąd Okręgowy w Białymstoku zajmował się apelacją w sprawie 10 osób, którym policja zarzuciła, że 8 czerwca ubiegłego roku w miejscowości Czerlonka Leśna (gmina Hajnówka) zakłócili spokój i porządek publiczny. Doszło wówczas do blokady sprzętu do prac leśnych, harvesterów – ciężkich maszyn do wycinki. Na miejscu pojawiła się straż leśna i policja.
Na początku aktywiści usłyszeli wyroki uniewinniające. Sąd pierwszej instancji uznał, że działali w stanie wyższej konieczności. Z takim orzeczeniem nie zgodziła się jednak policja. I to właśnie z powodu apelacji złożonej przez Komendę Powiatową Policji w Hajnówce, sprawa ta trafiła ponownie na wokandę. Jednocześnie na sali nie było żadnego reprezentanta tej jednostki.
Uniewinnienie to zachęta do demonstracji
Policji zależy na zmianie wyroku. Nie wiadomo jednak, o co dokładnie zabiegają funkcjonariusze. Oskarżyciel publiczny uważa, że obwinieni "kierowali się własną, subiektywną oceną niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu w postaci przyrodniczego dziedzictwa Puszczy". Zdaniem policji nie było tu więc działania w stanie wyższej konieczności. Poza tym obwinieni, w ocenie mundurowych, nie skorzystali z prawnie przewidzianych form demonstrowania poglądów. W związku z tym nieprzypisywanie im wykroczenia jest zachętą do podobnych zachowań w przyszłości.
Chodzi o "efekt mrożący"
Natomiast obrońcy osób, o których losie zdecyduje sąd, podkreślali, powołując się na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, że Puszcza była zagrożona a działania Lasów Państwowych - bezprawne. Przy czym obrona przypominała, że obwinieni przed i w trakcie zdarzenia podnosili argumenty, które później podzielił Trybunał. Nie można więc mówić o subiektywnych przekonaniach. Tym bardziej, że osoby te opierały się na opiniach polskich i zagranicznych gremiów naukowych. Panie mecenas wskazywały też, że zanim doszło do blokady maszyn, obwinieni pisali petycje, uczestniczyli w konferencjach, wymieniali korespondencję z Ministerstwem Środowiska, a działania te nie przyniosły żadnego efektu. Organizowano też tzw. Spacery dla Puszczy.
- Słowa oskarżyciela publicznego wskazują na to, że głównym celem tego wszystkiego, tej sprawy, tej apelacji, tego, co się dzieje dookoła, jest wywołanie pewnego efektu mrożącego i zabronienie społeczeństwu używania pewnych, nietypowych być może, ale jednak form protestu – oceniła mecenas Małgorzata Kosucka.
Przyparci do muru
Na sali rozpraw pojawiła się tylko jedna z obwinionych osób. Zenon Kruczyński (zgodził się na publikację imienia, nazwiska oraz wizerunku), podkreślał, że blokowanie maszyn wynikało z poczucia przyparcia do muru. Tym bardziej, że był to kolejny dzień, kiedy one pracowały:
- To nie jest takie proste: usiąść przed maszyną i narazić się na przemoc. Myśmy, organizacje pozarządowe, wyczerpali właściwie wszystkie możliwe środki w ciągu 2 lat poprzedzających blokadę, które miałyby zatrzymać groźne sygnały z Lasów Państwowych.
Wyrok w tej sprawie poznamy za tydzień.
Przypomnijmy, że za ten sam protest odpowiadała inna grupa aktywistów. Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim uznał ich za winnych, ale nie wymierzył kary. Ostatecznie jednak, po odwołaniach złożonych przez policję i obrońców obwinionych, orzeczono wobec nich wyrok uniewinniający. Więcej: Protestowali w Puszczy Białowieskiej. Zostali uniewinnieni
dorota.marianska@bialystokonline.pl