Do zbrodni doszło 7 lat temu
W 2009 roku trzej mężczyźni – A.K., M.P i P.N. - bestialsko zamordowali Agnieszkę Michniewicz. Wówczas – 21 stycznia - zamiast do szkoły udali się na wagary. Po wypiciu alkoholu wpadli na pomysł odwiedzenia dziewczyny - znajomej jednego z nich. Ta, nie przeczuwając niczego złego, sama wpuściła swoich oprawców do mieszkania i zaprosiła na kawę. Po chwili została zaatakowana przez gości, którzy postanowili zaspokoić swoje potrzeby seksualne.
Agnieszka walczyła z oprawcami, jednak ci bili ją, kopali (także w głowę), przytrzymywali jej ręce i nogi, ranili widelcem i nożem. Do stosunku płciowego miało jednak dojść tylko z M.P. - pozostałym się to nie udało.
- Mężczyźni, chcąc doprowadzić Agnieszkę M. do obcowania płciowego, używając siły fizycznej przeprowadzili ją z kuchni do pokoju, posadzili na kanapie, po czym jeden z nich ściągnął ją za nogi na podłogę. Dziewczyna była bita, podduszana, po jej twarzy przeciągnięto ostrymi zakończeniami widelca – mówił sędzia podczas ogłoszenia wyroku.
Dziewczyna została kilkanaście razy dźgnięta nożem, co przyczyniło się do urazu krwotocznego, który doprowadził do zgonu dziewczyny.
Po zamordowaniu Agnieszki sprawcy (mający wówczas 17-18 lat) próbowali zacierać ślady. Zabrali ze sobą przedmioty, których dotykali. Wiadomo jednak, że zrobili to niezbyt dokładnie. Ukradli też laptop i złoty pierścionek. Następnie opuścili mieszkanie, zamykając je na klucz. Ciało wnuczki znalazła po kilku godzinach babcia, która zawiadomiła policję.
Sprawcy znali się od lat
Oskarżeni znali się od dawna – wspólnie chodzili do jednej klasy, przyjaźnili się. Jednak tylko jeden z nich złożył zeznania w sądzie. Informacje przekazane przez M. P. były przyjęte "z krytycznym dystansem" przez sąd. Żaden z mężczyzn nie przyznał się do zabójstwa. Jeden z nich utrzymuje także, że tego dnia był w szkole. Dowodem jego słów ma być brak nieobecności w dzienniku szkolnym. Okazuje się jednak, iż dzienniki były w tym czasie objęte kontrolą dyrektora, więc możliwe, że na niektórych lekcjach znajdowały się w jego gabinecie.
- Najtrudniej było ustalić, który mężczyzna zabił dziewczynę – mówił sędzia. - Wszyscy działali w sposób nagły, cała sytuacja miała dynamiczny przebieg, mężczyźni chcieli jak najszybciej zmusić dziewczynę do uległości. Jeśli sprawcy działali wspólnie, a jeden z nich na skutek rozwoju sytuacji bez zgody pozostałych zabił pokrzywdzoną, to tylko on za to odpowiada, nie można tego uogólniać – dodał.
Żaden ze sprawców po dokonaniu czynu nie spanikował, nie uciekł z miejsca wypadku – mimo iż M.P. twierdził inaczej, ale sąd nie dał temu wiary. Sąd zwrócił też uwagę na fakt, że po zabiciu dziewczyny nie wykazali żadnej skruchy:
- Nie zrozumieli ogromu zła, jakie uczynili, nie byli przerażeni tym co zrobili. Przez kilka lat prowadzili normalne życie – stwierdził.
W trakcie procesu oskarżeni byli poddani m.in. badaniu wariografem.
Rodzina Agnieszki nie jest zadowolona z wyroku
Mężczyźni zostali skazani na 12, 15 i 25 lat pozbawienia wolności. Jeden z nich kłócił się w trakcie ogłoszenia wyroku:
- Gra się toczy o moją wolność; Państwo w państwie; Mediów się wystraszyliście – krzyczał A.K.
Za nieodpowiednie zachowanie został wyprowadzony z sali.
Rodzina zamordowanej nie jest usatysfakcjonowana z wyroku.
- Wyrok, szczególnie dwóch oskarżonych, jest zdecydowanie za niski, mało adekwatny do czynu. Jak dla mnie to więcej jest teraz pytań niż wcześniej. Nadal nie wiem, dlaczego zabili Agnieszkę. Tylko jeden z nich złożył zeznania i to wiadomo w uproszczonej, korzystnej dla siebie wersji. Podczas procesu wszyscy grali grzecznych, spokojnych, a w ostateczności pokazali, że nie umieją nad sobą panować – powiedziała Magdalena Arciuk, siostra zamordowanej.
Wyrok nie jest prawomocny.
justyna.f@bialystokonline.pl