Historia zdjęć Augustisa jest niczym scenariusz z filmu. Bezcenny zbiór negatywów autorstwa przedwojennego białostockiego fotografika Bolesława Augustisa znalazły dzieci bawiące się na podwórku. Materiały trafiły do reportera "Gazety Wyborczej" Grzegorza Dąbrowskiego, który je pieczołowicie oczyścił i z pomocą Stowarzyszenia WIDOK przygotował wystawę.
Bolesław Augustis przyjechał do Białegostoku wraz z rodziną z Nowosybirska w latach 30-tych. Rodzina Augustisów prawdopodobnie wywodziła się z polskich zesłańców postyczniowych. Bolesław, jeszcze w Rosji, skończył szkołę fotograficzną. W 1935 r. otworzył niewielki zakład Polonia Film Augustis, robił zdjęcia na zamówienie, fotografował ważne chwile w dziejach miasta, najczęściej jednak portretował przechodzących ulicą białostoczan.
Na przełomie 1939/40 r. został aresztowany przez NKWD i wywieziony na Syberię. Stamtąd trafił do armii Andersa, z którą przewędrował szlak bojowy i wylądował w Anglii. Do Polski nigdy już nie wrócił. Osiedlił się w Nowej Zelandii, tam się ożenili i tam też zmarł w maju 1995 r. Znalezione zdjęcia to zapomniane i schowane przez rodzinę niewywołane klisze fotografa.
Warto wybrać się w sobotę o godz. 16 do Galerii Arsenał na promocję albumu "Augustis", a także odwiedzić nowo powstałą Galerię Telimena przy ul. Legionowej 2 o godz. 18, by poznać historię miasta sprzed lat widzianą oczami Augustisa.