W czwartek (8.12) w Uniwersyteckim Szpital Klinicznym doszło do niebezpiecznej sytuacji.
- Chodziło o podejrzenie podłożenia ładunku wybuchowego w windzie jednej z poradni - mówi rzeczniczka prasowa szpitala Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Jedna z pielęgniarek znalazła pakunek z informacją wskazującą na to, że może być to niebezpieczny ładunek wybuchowy.
- Policja ma obowiązek każde zgłoszenie o podłożeniu ładunku wybuchowego potraktować poważnie, obliguje nas to do dokładnego sprawdzenia go - wyjaśnia st. asp. Aneta Łukowska z Zespołu Prasowego Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Na miejscu funkcjonariusze sprawdzają ładunek pod kątem tego, czy nie był to fałszywy alarm. Nie doszło do ewakuacji z udziałem policji, ale jak informuje Katarzyna Malinowska-Olczyk, dyrektor szpitala poprosił pacjentów przebywających na terenie, gdzie znajdują się poradnie, o opuszczenie budynku. Chodziło o parter, I piętro i połowę II piętra.
Policja przypomina, że żadna osoba decydująca się na tego typu żart nie może czuć się bezkarnie i może być pewna, że zostanie zidentyfikowana oraz odpowie za swoje zachowanie. W tego typu sytuacjach "mały żart" kończy się zawsze dużymi konsekwencjami. Należy pamiętać, że sprawca fałszywego alarmu odpowiada za przestępstwo z artykułu 224a Kodeksu karnego. Przewiduje on karę do 8 lat pozbawienia wolności oraz obciążenia znaczącymi kosztami za ewentualną interwencję służb biorących udział w akcji.
monika.zysk@bialystokonline.pl