Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko było zdrowe i szczęśliwe. Niestety straszne choroby dotykają już nawet kilkulatków. Tak jest w przypadku Martynki z Białegostoku.
W głowie 5-latki rozpanoszył się straszny nowotwór. Glejak pnia mózgu jest jedną z najbardziej zabójczych i groźnych chorób.
A zaczęło się bardzo niewinnie. Najpierw Martynka zaczęła wpadać rano w histerię, wszystko robiła też wolniej niż dotychczas. Rodzice początkowo sądzili, że jest to spowodowane pojawieniem się nowego członka rodziny. Małe dziecko często sprawia, że starsze zachowuje się inaczej. Intuicja mamy jednak nie zawiodła. Dlatego wykonano rezonans głowy. Diagnoza okazała się straszna - nowotwór. Mimo szybkiej reakcji i podjętego leczenia, guz wciąż się powiększa. Ma prawie 5 cm i daje fatalne objawy neurologiczne. Dziecko ma problemy z mówieniem, niedowład prawostronny ciała, lęki przestrzeni i zaburzenia równowagi.
Rodzice zaczęli szukać pomocy na całym świecie. Nie poddają się łatwo i mimo że większość placówek medycznych odsyłała ich z kwitkiem - w końcu znaleźli lekarzy, którzy chcą podjąć się leczenia. Okazało się, że jest jedna klinika - Instituto de Oncología Intervencionista w Monterrey w Meksyku specjalizuje się w leczeniu guzów DIPG.
Pojawiło się więc światełko w tunelu i nadzieja na uratowanie chorej córeczki. Placówka ta podaje "kombinację chemioterapii bezpośrednio do tętnicy zasilającej guza oraz złożonej immunoterapii, która stymuluje organizm do zwalczania komórek nowotworowych". To innowacyjne leczenie, które przynosi zaskakująco dobre rezultaty. Nie bez powodu leczone są tam dzieci z całego świata.
Na portalach społecznościowych można porozmawiać z rodzicami, którym, dzięki podjętemu tam leczeniu, udało się uratować życie swojego dziecka. Tak się stało np. w przypadku chłopca, który po kilku cyklach takiej chemii pokonał chorobę - pień mózgu jest całkowicie czysty, guz zniknął. Niedawno na podobne leczenie wyjechało tam pierwsze dziecko z Polski. Martynka może być kolejna.
Dziewczynka ma szansę na powrót do zdrowia. Niestety, aby rozpocząć leczenie potrzebne są pieniądze. Jeden cykl to koszt 50 tys. dolarów. A potrzeba 4 takich zabiegów. Rodzice robią wszystko, by zdobyć pieniądze, ale sami nie dadzą rady. Potrzebują pomocy. Liczy się każdy grosz. Wierzą, że ludzie dobrej woli pomogą im w walce o życie dziecka i dzięki nim uda się zebrać potrzebną kwotę.
Szczegółowe informacje dotyczące pomocy: Martynka.
justyna.f@bialystokonline.pl