47-latek umówił się z 14-latką
20 kwietnia ubiegłego roku policjanci na parkingu jednej z białostockich galerii handlowych zatrzymali mężczyznę, którego podejrzewali o pedofilię. 47-latek został oskarżony o to, że zamierzał "obcować płciowo z osobą małoletnią poniżej 15. roku życia". Z aktu oskarżenia wynika, że za pośrednictwem portalu ogłoszeniowego i smsów nawiązał on kontakt z osobą podającą się za 14-latkę (w rzeczywistości był to Krzysztof Dymkowski znany jako "łowca pedofilów") i za seks zaoferował pieniądze w bliżej nieokreślonej kwocie. Po czym umówił się na spotkanie i w miejscu, gdzie miało do niego dojść, został przez mundurowych zatrzymany.
We wtorek (13.02) mężczyzna ten stanął przed sądem. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Nie chciał też składać wyjaśnień. Wskazał, że podtrzymuje to, co powiedział jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Wówczas zaś twierdził, że jest ofiarą prowokacji i, że dał ogłoszenie, ale nie było w nim mowy o nieletnich. Stwierdził, że była to "propozycja poznania młodej dziewczyny, ale nie dzieciaka".
- W ogłoszeniu nie było podanego mojego numeru telefonu. Kontakt był wyłącznie przez wiadomości tekstowe. Prowokator odpowiedział na moje ogłoszenie i w drugim swoim zdaniu napisał, że jest dziewczyną w wieku 14 lat, a wygląda na 18. Ta osoba kilkakrotnie nakłaniała mnie na seks. Inicjatywa była ze strony prowokatora – takie zeznania złożył 47-latek.
Mieszkaniec pow. białostockiego wyjaśnił też, że w swoich telefonach nie ma zdjęć z podtekstem seksualnym i małoletnimi osobami:
- Z dorosłymi (osobami – przyp. red.) owszem mogą być. Ja nigdy nie umawiałem się z dziewczynami poniżej 17. roku życia. Jestem żonaty. Mam dwoje dzieci. (…) Ja swoje nagie zdjęcia owszem wysyłałem, ale na pewno nie małoletnim osobom.
Poza tym mężczyzna ten zeznał, że zgodził się na spotkanie, "bo chciał się tylko spotkać".
Jak już wspomnieliśmy, cała sprawa wyszła na jaw dzięki Krzysztofowi Dymkowskiemu, który w tym przypadku ma w procesie status świadka, dlatego też został on przez sąd przesłuchany.
- Od około 15 lat pomagam policji w całej Polsce wyłapywać osoby podejrzane o pedofilię, ponieważ 16 lat temu taki człowiek skrzywdził dziecko mojej koleżanki. Obserwuję portale społecznościowe. Propozycja nie wychodzi z mojej strony, tylko do ogłaszającego piszę i przedstawiam się jako osoba, która nie ma 15 lat. (…) Człowiek ten był bardzo ostrożny. Świadomie się umówił. Gdyby nie dążył do spotkania z dzieckiem, nie umówiłby się z dzieckiem lat 14 – mówił we wtorek Krzysztof Dymkowski.
"Łowca pedofilów" wskazał jednocześnie, że skala zjawiska jest ogromna, a osoby podejrzane o pedofilię zrobiły się bardzo ostrożne.
Nielegalna prowokacja
Trzeba w tym momencie wspomnieć także, że to informacje dostarczone przez Krzysztofa Dymkowskiego posłużyły do sformułowania aktu oskarżenia. Natomiast, zdaniem obrońcy 47-latka, materiały te to wynik nielegalnej prowokacji.
- Nie będę kwestionować, że zdarzenie opisywane w akcie oskarżenia miało miejsce. Natomiast w mojej ocenie do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia procesowa, czy ten dowód dostarczony przez świadka, później zabezpieczony przez policję, czy to jest dowód uzyskany legalnie i czy może być w tym procesie użyty jako dowód obciążający oskarżonego. (...) Nie jest tak, jak to dziś stwierdził świadek, że on jest w jakiś sposób uprawniony do zbierania dowodów, do prowokowania i do współpracy z policją. O tym, kto może prowokować, przesądzają ustawy. Tam się wyraźnie mówi, że wszelkiego rodzaju prowokacje mogą być dokonywane wyłącznie przez organy państwa, a nie przez osoby prywatne – mówił przed sądem mecenas Leszek Kudrycki.
W związku z tym adwokat złożył wniosek o uniewinnienie swojego klienta oraz dodał, że jego zdaniem współpraca Krzysztofa Dymkowskiego z policją jest oczywiście dopuszczalna, ale powinna ograniczać się do informowania o podejrzeniu, i to funkcjonariusze powinni zająć się sprawą, podjąć "grę operacyjną", wykonać prowokację, która to miałaby pokazać, że mamy do czynienia z osobą o skłonnościach pedofilskich.
Decyzję sądu w tej sprawie poznamy jeszcze w tym miesiącu.
dorota.marianska@bialystokonline.pl