To było pięć intensywnych dni z filmem i muzyką. Konkursowe pokazy w kinie Forum gromadziły tłumy widzów. Wieczorami można było skorzystać z bogatej oferty muzycznej, którą przygotowali organizatorzy ŻubrOFFki, czyli działający przy Białostockim Ośrodku Kultury DKF "GAG". Byliśmy patronem medialnym festiwalu.
Cały ten film
Za najlepszy film festiwalu - a wybierano spośród 67 filmów w pięciu kategoriach: Okno na Wschód, Cały ten świat, Niezależni, Studenci i Amatorzy - jury uznało obraz Macieja Cendrowskiego "Babie lato". Twórcę doceniono za "nieefekciarski i konsekwentny sposób pokazywania rzeczywistości." W jego przypadku to rzeczywistość centrum handlowego, gdzie młodzi umawiają się na randki. Nagrodę Publiczności, czyli Dzikiego Żubra otrzymał film o wychodzącym z nałogu alkoholiku - "Do dna" Macieja Głowińskiego. To jeden z nielicznych nadesłanych na festiwal dokumentów. Właśnie na ich niewielką ilość narzekał jeden z jurorów Jerzy Kalina. - Namawiamy, by twórcy angażowali się w produkcję dokumentów. To jest prawdziwe życie, które warto podglądać.
Ogólnie jednak jurorzy zgodnie podkreślali wysoki poziom nadesłanych prac.
- Filmy były wyśmienite, a oglądanie ich było frajdą - podkreślał przewodniczący Kornel Miglus, reżyser i scenarzysta na co dzień pracujący w berlińskim Instytucie Polskim. Chwalił też ŻubrOFFkę. - Wiem jak trudno zbudować festiwal. Odwaliliście wspaniałą robotę
I dodawał: - Ten festiwal to melanż polskich filmów niezależnych, filmów młodych twórców z całego świata i filmów twórców dopiero rozpoczynających. Tych, którzy dopiero będą na dużych ekranach i za pięć, dziesięć lat będą decydować jak ma wyglądać kino.
Pełna lista nagrodzonych jest dostępna TUTAJ.
OFFensywa muzyczna
ŻubrOFFka to jednak nie tylko kino. Festiwal miał mocne otwarcie. 1 grudnia w Forum odbyła się polska premiera krótkometrażówek Romana Polańskiego zilustrowanych muzyką na żywo przez eksperymentalny, gawędzący z publiką zespół Sza/Za (w Chicago Polonia przyszła na Shazzę!). Kolejny wieczór upłynął pod znakiem "Antyszant" Spiętego, który brawurowo zaprezentował swój solowy projekt (na bis "Ma czar karma" w zwolnionej wersji), ale zagrał też covery, m.in. "Shot you down (Bang Bang)" Audio Bullys czy "Już kąpiesz się nie dla mnie" z repertuaru Kabaretu Starszych Panów.
Weekend zaatakował brzmieniami klubowymi. I tu - z powodu przedłużającego się remontu Famy - przenieśliśmy się z ul. Legionowej na Akademicką. W piątkowy wieczór w klubie Odeon miks wschodnioeuropejskich rytmów i współczesnej elektroniki zafundował kolektyw didżejki Kompott. Z kolei w sobotę w klubie Metro królował drum'n'bass. A to za sprawą gwiazd brytyjskiej wytwórni Ninja Tune - The Qemists Sound System i King Cannibal. Energetyczny The Qemists Sound System rasowe klubowe dźwięki połączył z rockowym rozmachem. Z kolei set King Cannibal porwał do tańca mieszanką bezkompromisowych industrialnych dźwięków i drum'n'bassowych rytmów. W Metrze wystąpili również didżeje z Czech, Łotwy, Litwy i Białegostoku.
Obejrzyj fotoreportaż z koncertu Spiętego.