Trójka pisarzy zastanawiała się, jak bardzo miejski jest Białystok.
- Jest jakiś kłopot z tym, kim jest białostoczanin - mówił Krzysztof Gedroyć. - Na pewno nie jest mieszczuchem.
- Mam wrażenie, że ja i moi znajomi nie mamy takich problemów. Dokonała się pewna rehabilitacja wsi. Można nawet mówić o pewnej modzie na wieś i pamiętaniu o swoich korzeniach - przyznał Ignacy Karpowicz.
- Pomieszkiwałem cztery lata w Białymstoku i miałem wrażenie, że nigdzie się nie ruszyłem z Hajnówki - wspominał Michał Androsiuk. - Osiedle Piasta nie różni się niczym od hajnowskich osiedli. Podobni ludzie, podobne problemy, podobne rozmowy. Dopiero Rynek Kościuszki to już trochę inny świat. Świat, którego nie znajdziemy w Bielsku Podlaskim czy Sokółce.
Karpowicz wyraził niezadowolenie z pogoni Białegostoku za byciem metropolią. Dodał, że konieczny jest plan dla kultury nie tylko na kilka lat, ale na dłuższy czas - realizowany bez względu na ekipę rządzącą. Zwracał uwagę, że warto byłoby uruchomić program rezydencji dla pisarzy zagranicznych.
Temat spotkania wywołał tomik Sokrata Janowicza sprzed blisko 40 lat zatytułowany właśnie "Wielkie miasto Białystok".
Ponadto w czasie Drugiego Festiwalu Literackiego "Zebrane" o literaturze i swoich książkach snuli opowieści Bartosz Kuźniarz, Sylwia Chutnik, Małgorzata Szejnert i Zygmunt Miłoszewski. Muzycznym akcentem był występ grupy Beton.
Festiwal zorganizowało Stowarzyszenie Fabryka Bestsellerów.