Ułamek Pozytywnych Wibracji można było poczuć już w okolicach rezydencji białostockiego hetmana. Biletowano wejście na dziedziniec paradny pałacu, ale na dziedzińcu wstępnym, czyli właśnie odnowionym terenie, mógł pojawić się każdy, a świetne nagłośnienie zapewniało, że ci, którzy się tam znaleźli bez przeszkód słuchali muzyki. Zastosowanie znalazły wówczas również drewniane belki wokół nowych fontann - w piątek i sobotę miejsce do "przycupnięcia" na którejś z nich było bardzo poszukiwane.
Prawdziwy klimat imprezy odczuwało się jednak dopiero na dziedzińcu paradnym, czyli parkingu Uniwersytetu Medycznego. Bilety nie były tanie (jednodniowy, w dniu imprezy kosztował 80 zł), ale kto zdecydował się na jego zakup nie żałował.
Organizacja festiwalu była naprawdę profesjonalna - doskonałe nagłośnienie, 2 telebimy ze świetnymi ujęciami z kilku kamer, ochrona, ambulans (na szczęście nie potrzebny), ogródki piwne, pomocna obsługa. A o pogodzie, zwłaszcza piątkowej, organizatorzy każdej plenerowej imprezy marzą.
Doskonale bawiących się gości też nie zabrakło. Tych, którzy przyszli na festiwal pierwszego dnia punktualnie, czyli o godz. 19, obleciał blady strach: przy Pałacu było więcej osób z obsługi imprezy niż samych imprezowiczów, ale plac szybko wypełnił się radosnym tłumem.
Piątek rozpoczął projekt "Fortepian Szopena", w którym połączono muzykę różnych stylów, taniec i ekspresyjne mikro-dramy. Potem zaśpiewała Mika Urbaniak i Poluzjanci. Występ tej formacji już naprawdę rozruszał powiększającą się publikę. Porwali ją piosenką "Tralala" i od tego momentu goście ani na chwilę nie wytchnęli (no, może poza przerwą w obleganym ogródku piwnym). Gdy się ściemniło, w końcu była widoczna ciekawa oprawa świetlna imprezy. Pałac zaczął nabierać niecodziennych kolorów: zielonego, niebieskiego, stał się nawet różowo-czarną zebrą.
Na koniec piątkowego wieczoru zagrała soulowo-funkowo formacja Incognito. Niewątpliwie jednak gwiazdą wieczoru, i chyba całego festiwalu, była poprzedzająca ich grupa - Us3. Jej energiczny raper doskonale potrafił nawiązać kontakt z publicznością i nikt nie miał wątpliwości, że podczas występu dał z siebie wszystko. Świetnie przyjął go bawiący się tłum, a gdy zagrał "Cantaloop" wprowadził go w prawdziwą euforię. Artyści też nie ukrywali, że są bardzo zadowoleni z entuzjastycznej publiki.
Sobotni występ rozpoczęła grupa FOX, której udało się rozkołysać pierwszych gości. Niesamowite relacje z publicznością miała białostoczanka Monika Dryl. Na początku jej występu zaczęło padać, ale wbrew obawom, pogodzie nie udało się popsuć wieczoru, bo to wówczas dziedziniec Pałacu Branickich zaczął się coraz szczelniej wypełniać. Gwiazdą soboty był włoski zespół Gabin. Dobry występ dała też kolejna grupa ze światowej półki - The Brand New Heavies. Brytyjskie rytmy chyba jednak aż tak nie porwały publiczności. Cały festiwal zakończył elektronicznie dj Funkstar De Luxe.
Staszek Trzciński, szef festiwalu, w jego trakcie kilkukrotnie podkreślał zadowolenie z faktu, że tę imprezę udało się zorganizować w Białymstoku. Zapowiedział nawet, że tu wróci. Oby. Z jednej strony pierwsza edycja nie odniosła spektakularnego sukcesu w postaci tysięcy gości z całej Polski, ale z drugiej, ma naprawdę duży potencjał i niewątpliwie pozytywny klimat.