Dzięki głosom obywateli łosie nie będą zabijane w nadchodzącym sezonie łowieckim. Kwestią otwartą pozostaje przyszłość ochrony tego gatunku, bo łoś nadal jest na liście gatunków łownych, a zakaz polowania to skutek moratorium wprowadzonego 13 lat temu.
Akcja przeciwko przywróceniu polowań na łosie trwała trzy tygodnie. W Internecie pojawiło się kilka petycji, powstała też specjalna grupa w mediach społecznościowych. Akcję poparli znani Polacy, m.in. Marcin Dorociński, Magdalena Środa, Kinga Rusin, Adam Wajrak, Bartosz Węglarczyk, Martyna Wojciechowska, a także Włodzimierz Cimoszewicz.
Ostatecznie resort środowiska wstrzymał prace nad nowelizacją rozporządzenia w sprawie odstrzału łosi. Zadecydowano o ponownym przeliczeniu gatunku. Minister zaproponował organizacjom pozarządowym współpracę polegającą na konsultowaniu dalszych metod liczenia łosia.
Łoś z racji swojego trybu życia jest gatunkiem trudnym do policzenia. Dotychczasowe inwentaryzacje opierały się na metodzie pędzeń i całorocznych obserwacji, co powodowało, że te same osobniki były często liczone kilkukrotnie. To z kolei prowadziło do zawyżenia szacunków populacji, której liczebność wg ministerstwa miałaby wynosić 16 tysięcy. Oznaczałoby to roczne przyrosty powyżej biologicznych możliwości tego gatunku. Problematyczne jest również i to, że liczenia dokonują podmioty bezpośrednio zainteresowane odstrzałem łosi oraz osoby związane z myślistwem.
Polska populacja łosia jest znacznie rozproszona, a przy tym wyjątkowa, bo znajduje się na zachodnim skraju występowania tego gatunku. Największa ostoja łosia występuje na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Żyje ich tutaj około 500 sztuk.
ewelina.s@bialystokonline.pl