Spotkałem niedawno mojego przyjaciela, który kupił dom na obrzeżach Białegostoku. Nie wyglądał na szczęśliwego, chociaż od dawna marzył o własnym domku z niedużym, ale samodzielnie zagospodarowanym ogródkiem. Dlaczego więc nie był zadowolony? Z trudem namówiłem go, aby opowiedział swoją historię.
Od ponad roku przeglądał ogłoszenia o sprzedaży domów w prasie i internecie. Obejrzał kilkanaście budynków. Nie jest człowiekiem zamożnym, więc interesował się domami starszej generacji i wydawało mu się, że ze wszystkim poradzi sobie sam. Kupno domu rozważał z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży mieszkania oraz darowizny od rodziców. Wreszcie znalazł dom z 1965 roku na skraju zabudowy jednorodzinnej, w sąsiedztwie niewielkiego kompleksu leśnego. Uwagę zwracał urokliwy dojazd do domu przy ścianie lasu, prowadzący od głównej asfaltowej drogi.
Decyzja o kupnie domu została podjęta. Na pytanie o dokumenty prawne nieruchomości - właściciel pokazał kserokopię postanowienia sądowego stwierdzające prawo do spadku po ojcu i powiedział, że nieruchomość ma założoną księgę wieczystą. Podczas kolejnego spotkania sprzedający zaproponował napisanie umowy, która potwierdziłaby przyjęcie zadatku. Umowę przedwstępną wydrukował z internetu. Do notariusza umówili się za dwa tygodnie. Termin nie został jednak dotrzymany przez sprzedającego, gdyż nie posiadał on niezbędnych dokumentów. Kiedy po długim czasie doszło wreszcie do zawarcia umowy sprzedaży, wyszło na jaw, że działka była mniejsza o 100 metrów niż deklarował jej właściciel.
Jeszcze większe problemy pojawiły się później... Były one związane z wydaniem nieruchomości. Przy założeniu licznika energii elektrycznej okazało się, że instalacja jest niesprawna i trzeba było ją wymienić, co wiązało się z dodatkowymi kosztami. Studzienka kanalizacyjna, pokazywana przez właściciela jako retencyjna, była zwykłym szambem bez podłączenia do kanalizacji miejskiej. Dom nie miał prawnego dojazdu do drogi publicznej, który kiedyś istniał przez grunt sąsiada, a wieloletni spór sądowy w tej sprawie nie zakończył się za życia ojca właściciela. Przy wymianie zniszczonego ogrodzenia okazało się, że budynek jest położony częściowo na działce sąsiada, a ogrodzenie posesji od zaplecza jest przesunięte o jeden metr w stosunku do linii granicznej. Podczas formalności meldunkowych dowiedział się, że w domu jest zameldowana córka właściciela, która przebywa na stałe za granicą.
Jakby tego było mało, po remoncie wnętrza domu i wymianie spróchniałej więźby dachowej oraz dziurawego pokrycia dachu wyszło na jaw, że grzejniki są popękane, a piec wymaga wymiany. A na koniec przyszła wiadomość, że cały obszar działki jest przewidziany w planie zagospodarowania przestrzennego pod drogę. Nic nie mogło już zdziwić, nawet wezwanie do Urzędu Skarbowego w sprawie podatku od darowizny pieniędzy otrzymanych na zakup nieruchomości od rodziców.
Nie wyobrażałem sobie, że kupno domu może być tak ryzykowne. Kiedy ja kupowałem nieruchomość, zleciłem całą sprawę licencjonowanym pośrednikom z Lider House i niczym nie musiałem się martwić, bo dlaczego...? Przecież Lider House to grupa doświadczonych ekspertów działających na rynku nieruchomości od wielu lat. To osoby posiadające państwową licencję pośrednika w obrocie nieruchomościami, doświadczenie i szeroką wiedzę z wielu dziedzin jak prawo, ekonomia, podatki, architektura czy budownictwo. Dlatego każdy, kto chce kupić, sprzedać czy wynająć nieruchomość i uniknąć powyższych problemów, powinien skorzystać z wiedzy i doświadczenia członków zespołu Lider House.
[ARTYKUŁ SPONSOROWANY]