Ciężki uszczerbek na zdrowiu
Był 6 sierpnia 2012 r., wieczór. Droga relacji Warszawa - Białystok w pobliżu miejscowości Rzędziany (gmina Tykocin). Wówczas polonezem podróżował mężczyzna w średnim wieku. Z aktu oskarżenia wynika, że wjechał on na wyłączony z ruchu odcinek drogi. Nie dostosował prędkości jazdy do panujących warunków i potrącił poruszającego się w tym samym kierunku pieszego. Do uderzenia doszło lewą częścią pojazdu. Kierowca przejechał 10-15 metrów i zatrzymał się. Natomiast pokrzywdzonym był 30-latek, który doznał obrażeń w postaci urazów wielonarządowych, głowy, klatki piersiowej oraz krwotoku wewnętrznego. Ponadto amputowano mu nogę.
Kierowca poloneza został uniewinniony na etapie pierwszej instancji. Wyrok zaskarżył pełnomocnik pokrzywdzonego. We wtorek (27 czerwca) sprawa ta była rozpatrywana przed białostockim sądem okręgowym.
Nieoświetlona droga, wadliwe auto i nieuwaga
Przedstawiciel pokrzywdzonego zaskarżył orzeczenie w całości na niekorzyść oskarżonego. Mecenas przypomniał, że na etapie postępowania przygotowawczego w pierwszej kolejności oskarżony mówił, że uderzył w pachołek a nie w człowieka, co ma stanowić dowód na to, że był nieuważny. Adwokat wskazywał też, że kierowca znajdował się na drodze nieoświetlonej i jednocześnie nie używał świateł drogowych, wcześniej jeździł tą trasą i miał samochód z wadliwym układem zawieszenia, poza tym cały czas szukał skrętu w lewo. Mecenas podkreślał, że oskarżony powinien zachować szczególną ostrożność. Poza tym, jego zdaniem, przekroczenie prędkości o 3 km nie jest mało znaczące.
Pełnomocnik 35-latka chce uchylenia wyroku i ponownego rozpoznania sprawy przez sąd pierwszej instancji.
Pokrzywdzony bez kamizelki
Natomiast prokurator wnioskował o utrzymanie wyroku uniewinniającego. Zdaniem urzędu prokuratorskiego, sąd rejonowy skrupulatnie ocenił materiał dowodowy. Jak wskazała oskarżycielka publiczna, nie ustalono, jaka była dopuszczalna prędkość na tej drodze. Ponadto pokrzywdzony poruszał się bez kamizelki odblaskowej i powinien przewidzieć, że "okoliczni mieszkańcy będą chcieli zjeżdżać do swoich posesji".
Zaś obrońca oskarżonego wniósł o utrzymanie w mocy orzeczenia sądu rejonowego. Przypomniał, że sprawa ta znajduje się w sądach już kilka lat, w tym po raz drugi w sądzie okręgowym. Stwierdził też, że tej kwestii poświecono mnóstwo opinii, na czele z opinią wydaną przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie. Podkreślał także, że jego mocodawca mógł wjechać na wiadukt, ponieważ ruch w tym miejscu był dopuszczony, natomiast nie jest pewne, co w dniu zdarzenia o godz. 22.00 w miejscu wypadku robił pokrzywdzony.
Sąd, z uwagi na zawiłość sprawy, odroczył ją do 7 lipca.
dorota.marianska@bialystokonline.pl